Odkąd zostałam matką nie ma dla mnie piękniejszego okresu w kalendarzu jak przełom maja i czerwca. Nasze tu i teraz to kumulacja uśmiechów, kalorii i najważniejszych dla mnie dat. Ten miesiąc to świętowanie non stop. Balony, lody z bitą śmietaną i lew. Wrrraaaah!
Z przyjemnością wymknę się na chwilę z imprezy. Mam tyle newsów, które nie mogą już dłużej czekać.
Ale po kolei...
CZERWCOWE TU I TERAZ
Czuję się świetnie. Pogoda o tej porze roku jest najładniejsza. Sprzyja zupełnie spontanicznym wycieczkom po najbliższej okolicy. Tej, którą mijasz codziennie w drodze do pracy, a nie zdajesz sobie sprawy, jakie atrakcje skrywa. A są to między innymi łosie z epoki brązu oraz sztywny pal Kvam.
Z okazji Dnia Dziecka był wypad do figloraju. Gizmolove zapowietzył się na widok Złomka i statku pirackiego. I o mały włos się nam nie zgubił, ale petardę zostawił na zakończenie...
Siedzimy sobie przy kawie. Gizmol mieli w buzi kanapkę boleśnie doświadczną przez podróż. Stwórca po pięciu godzinach zjeżdżania, skakania i wspinania z profilu prawie ją przypomina. A ja jak zwykle w takich sytuacjach, zamiast zająć się czymś pożytecznym i dać odetchnąć, rozpoczynam rozmowę.
- Myszka, podoba się?
- Tak.
- A co najbardziej?
- TA-TA!
Nie mam więcej pytań