Dziś, gdy patrzę wstecz, upajam się małymi momentami, a nie wielkimi liczbami. Z trudnych sytuacji wyciągam wnioski, by iść dalej, nawet jeśli grunt niepewny. Rozpoczynam kolejny rok. Kolejny rozdział w moim życiu, jako matka, nie-żona i kobieta. Mocno wierzę, że uda mi się wypełnić go samymi pozytywami.
Hmm, a co konkretnie mam na myśli?
Wyspać się. Tak porządnie. Nieprzerwanie. I na brzuchu. Tak, by wstać rano i czuć, że żyję, a nie zmartwychwstaję. Chcę na nowo poczuć przyjemność z pobudki, a nie przymus podyktowany zmianą pieluchy, karmieniem czy nastawieniem kolejnego prania.
Wyjść ze Stwórcą. Sam na sam. Na pizzę. Do Manekina. Na C-O-K-O-L-W-I-E-K co zjemy w spokoju, bez opcji wycierania z kafelków i na ciepło. Ciepła kawa też się liczy.
Spotkać się ze znajomymi. Nie pamiętam kiedy ostatni raz rozmawiałam z nimi inaczej niż na facebooku lub skypie. W trakcie każdej wizyty w Polsce obiecuję sobie, że nadrobimy minione (.....) lata. I cały czas coś. Jak nie urok, to gorączka.
Poznać ulubione blogerki. To, że poprzez disqus nawiązuje się wspaniałe blogerskie znajomości, już wiem. Najwyższa pora przenieść je na grunt rzeczywisty i poznać kilka z was. Dagmara, Madzia, Martyna, Renia, Ewcia jeśli to czytacie, to sorki, że na was padło