Parapet jest najprawdopodobniej najmilszym miejscem w moim pokoju. Pośród całego tego bałaganu, który mnie otacza, w tym jednym miejscu czuję się naprawdę dobrze. Mogłabym dosłownie godzinami siedzieć z nogami za oknem i obserwować życie toczące się na dole, obok mnie.
Dużo ostatnio myślenia, chyba nawet więcej niż zwykle. Ale zaczynam zauważać zmiany, zaczynam patrzeć obiektywnie na ludzi i wydarzenia i nie dopatrywać się wszędzie negatywów. Czuję się jednak w tym wszystkim bardzo samotna. Ze wszystkich moich znajomych w tym budynku, zostały mi może dwie osoby, z którymi naprawdę rozmawiam. Jest to raczej mój własny wybór, zaczęłam rozumieć, że nie chodzi o bycie popularną, nie muszę znać wszystkich wokół. Co się ze mną stało, przecież tak naprawdę zawsze to wiedziałam! Po prostu gdzieś po drodze zagubiłam się przez tę chęć rozpoczęcia zupełnie nowego, innego życia, bez nieprzyjemnych rzeczy, które spotykały mnie wcześniej. No cóż, wychodzi na to, że nigdy nie da się przed tym uciec, zawsze znajdą się ludzie, którzy mnie skrzywdzą, przez których nie będę mogła dobrze bawić się na imprezach, bo zawsze ktoś mnie za coś znienawidzi, ktoś rozpowie głupie plotki. Straciłam ostatnio sporo ludzi, którym ufałam i uważałam za bliskie osoby. Inni okazali się być po prostu zwykłymi znajomymi od kieliszka, nieprzywiązującymi zbyt wielkiej wagi do tego, kim jestem, co czuję i czego potrzebuję.
Za to zaczęłam doceniać ludzi, którzy byli cały czas gdzieś obok mnie, ale jakby za szklaną ścianą. Koleżankę, która nie waha się powiedzieć, że to prawda, moje życie jest bezsensowne, bo nic z nim nie robię, marnuję pieniądze i użalam się nad sobą, ale która mówi to po to, żeby mnie zmotywować, która potrafiła jako jedyna skłonić mnie do pójścia na uczelnię. Która wyciąga mnie na wielokilometrowe spacery, z którą można się dobrze bawić bez alkoholu albo wypić jedno piwo i na tym poprzestać. I wiem, że będę mogła na nią liczyć, gdy tylko będę w potrzebie. A tamta, z którą byłyśmy jak siostry? Gdzie jest teraz ta zażyłość? Tylko pretensje i obojętność. Może jednak powinnam z nią porozmawiać? Przynajmniej spróbować uświadomić, jak ja się z tym wszystkim czuję, że potraktowała mnie źle. Choć pewnie to i tak nic nie zmieni, bo jak zwykle, to z siebie zrobi ofiarę.
Ten brak dobrych znajomych ma jednak pozytywny wpływ na moje relacje z rodziną, rozmawiam z nimi codziennie, czasem nawet po dwie godziny. W końcu dotarło do mnie, że to są naprawdę najbliżsi mi ludzie, których bezwarunkowo na mnie zależy. I chociaż nigdy nie powiem mamie o niektórych problemach, z jakimi muszę się zmagać, bo wiem, że bym ją tym zasmuciła, staram się jakoś utrzymywać dobry kontakt.
No i na koniec, ostatnia sprawa, ale nie wiem, czy nie najbardziej przytłaczająca. Jak ktokolwiek może oczekiwać, że zapomnę o człowieku, którego kocham bardziej niż kogokolwiek innego, który wyrządził mi tyle krzywdy, jednocześnie czyniąc mnie najbardziej szczęśliwą. Nie da się wyleczyć z uczuć. I wcale bym tego nie chciała. Nauczyłam się już żyć bez niego, nauczyłam się nie czekać każdego dnia na jego pojawienie się. No dobra, może nadal to robię, ale wcale nie jestem pewna, czy bym chciała, by teraz się pojawił. I na pewno nie mam zamiaru pić przy każdej możliwej okazji, bo a nuż ON się pojawi, muszę być przygotowana, w dobrym nastroju i gotowa do działania. Teraz bardzo chciałabym z nim porozmawiać, na zimno i spokojnie. Wyjaśnić co było źle i dlaczego wyszło, tak jak wyszło i raz na zawsze ustalić kim właściwie dla siebie jesteśmy. Ale przeraża mnie ta myśl, że miałabym do niego napisać, że może on nie chce rozmawiać. I to jest właśnie chore, bo przecież niby już to wyjaśniliśmy, nie musimy udawać, że jesteśmy sobie zupełnie obcy, pozostajemy zwykłymi znajomymi. A w praktyce, boję się spotkania z nim, boję się odezwać pierwsza, żeby nie pomyślał, że się narzucam...
Na koniec chciałam podziękować za komentarze pod ostatnim wpisem. Bardzo chętnie porozmawiam z ludźmi, którzy zmagali się z podobnymi problemami. Więc nie wahajcie się pisać do mnie, przez bloggera, przez facebooka, jakkolwiek chcecie. I jeszcze raz dzięki za wsparcie :)