II.kopytka z soczewicy- soczewica zielona ugotowana na sypko z solą (taka soczewica jest już pyszna sama w sobie, moja babcia się zachwycała, stwierdziła, że będzie ją częściej gotować i że taka smakuje nawet lepiej niż późniejsze kopytka ;>)
- mąka pszenna
- odrobina mąki ziemniaczanej
Ugotowaną soczewicę rozgniatamy, mielimy lub miksujemy blenderem. Można dodatkowo przyprawić, solą, pieprzem, czosnkiem, czymś tam jeszcze wedle uznania. Wykładamy na stolnicę i dodając mąkę, wyrabiamy ciasto, mniej więcej jak na makaron. Przyznaję się, że w ten części do pracy musiała się włączyć babcia, bo ja sama nigdy bym go dobrze nie zagniotła. Jak już ciasto jest gotowe, to dzielimy je na części, rolujemy wałki i kroimy w kształt kopytek, a następnie gotujemy w osolonej wodzie. Muszą wypłynąć na wierzch, a potem to już próbujemy, czy są dobre (czyt. niesurowe). Ja jadłam je z sosem pieczarkowym:
- pieczarki
- cebula
- woda, mąka
- sól, pieprz, pieprz ziołowy, czosnek granulowany
- olej do smażenia
Obrane i pokrojone pieczarki i cebulę podsmażamy na patelni z odrobiną soli, żeby puściły sok. Jak już się podsmażą, dodajemy wodę z mąką, to na wyczucie, w zależności jak gęsty chcemy ten sos. Na koniec doprawiamy i gotowe.
A u mnie znowu śnieg, pogoda chyba zwariowała w tym roku.
Krokodylu, oddaj nam Słoneczko!