Minął już cały miesiąc pod znakiem sosnowych igieł, pączków i szyszek, takiego sosnowania nigdy wcześniej nie widziałam! Bardzo spodobała mi się idea takiego miesiąca tematycznego, dało mi to możliwość zgłębienia sosny dogłębnie, ugryzienia jej z różnorakich stron. Kilka pomysłów pokazałam Wam na blogu, kilka wykonałam w zaciszu domowym bez opisywania tutaj (
maść choinkowa), a kilka mam zamiar jeszcze wykonać (
krakersy sosnowe!)
Jeżeli i Wy chcielibyście zaprzyjaźnić się z sosną, ale jesteście z tych nieśmiałych i nie wiecie jak do niej zagadać, albo macie daleko do lasu, nie martwcie się! Jest i na to rada - zaopatrzcie się w kominek do aromaterapii i olejki eteryczne z sosny i świerku, a pierwsza randka będzie udana :)
Z okazji sosnowych ostatków mam dla Was coś wyjątkowo słodkiego.
Słyszeliście kiedyś o fermentowanym miodzie?
Ja dopiero niedawno. Gdy wróciłam do pracy po 3 miesiącach w szkole, wśród słojów i butli z fermentowanymi cudami odkryłam buteleczkę fermentowanego miodu, w dodatku miodu od naszych własnych pszczół z dachu. Zrobiłam wielkie oczy, no bo jak to, fermentowany miód, i może będzie jeszcze smakował jak kiszony? Nic z tych rzeczy. Fermentowany miód jest tak samo słodki jak miód niefermentowany. I kiedy mówię o miodzie fermentowanym, proszę czasem nie myśleć sobie, że mowa o miodzie pitnym, napoju alkoholowym. Oba miody powstają w podobnym procesie fermentacji, różnicę czyni jednak ilość użytej wody, w miodzie pitnym jest jej dużo więcej, dzi€ki niej zachodzi fermentacja alkoholowa.
Miód składa się z ok. 82-83 % cukru i 17-18% wody, co czyni go substancją o długim okresie przydatności (cukry posiadają właściwości konserwujące). Dodanie odrobiny wody do naszego nieprzetworzonego miodu i podniesienie jego wilgotności do 19-20% sprawi, że miód zacznie fermentować. Dla większości pszczelarzy jest to zjawisko niepożądane, może wystąpić w miodzie, podczas którego zbioru powietrze miało zbyt wysoką wilgotność. By do tego nie dopuścić, miód poddaje się pasteryzacji i przy okazji zabija wiele innych pożytecznych składników, enzymów etc. Nie od dziś wiadomo, że w procesie fermentacji wartość składników odżywczych fermentowanych produktów wzrasta, niektórzy twierdzą, że o ile surowy miód jest dobrze przyswajalny, to surowy fermentowany miód nasze ciało jeszcze łatwiej przyswaja. Do żadnych konkretniejszych wiadomości się nie dokopałam, pewnie żadnych badań na ten temat nie przeprowadzono. Faktem jest, ze smak fermentowanego miodu jest jakby pełniejszy, bogatszy, nie tylko płasko słodki. Więcej o miodzie przeczytacie
tutaj (po angielsku).Przy okazji zgłębiania tematu połapałam się, że z fermentowanym miodem już się wcześniej spotkałam przy okazji
czosnku w miodzie, derenia w miodzie Małgosi, czy mojego
własnego bzu lilaka w miodzie :) Choć te powyższe fermenty są bez dodatku wody, to woda zawarta w czosnku czy kwiatach lilaka wystarczy, by rozpocząć proces fermentacji. Miód posiada właściwości higroskopijne, czyli wchłaniające wodę. Czyli po prostu wysysa wodę z materiałów roślinnych w nim zanurzonych.
A co ma miód do sosny spytacie? Niezbyt wiele, no chyba, że postanowicie sfermentować miód z sosnowym igliwiem, tak jak ja :)
Miód nabierze cudownego leśnego aromatu, a jeżeli zaczniecie od blendowania miodu z igłami - również pięknego zielonego koloru. Polecam!
Miód iglasty
kilka garści igieł sosny
słoiczek surowego miodu, najlepiej płynnego
Igły porządnie myjemy pod bieżącą wodą (następnie nie osuszamy), drobno siekamy. Zalewamy miodem, dodajemy kilka kropli wody i blendujemy chwilę. Nie chodzi o to, by igły zupełnie rozdrobnić, a jedynie podrażnić je na tyle, by hojnie podzieliły się aromatem i kolorem. Fermentować pod przykryciem kilka tygodni w temperaturze pokojowej.
Jeżeli nie zależy nam na kolorze i rezygnujemy z blendowania, do mieszanki dodajemy odrobinę wody, ok. 2% wagi miodu (przy 250 g miodu będzie to 5 g czy też ml wody, czyli jakieś dwie łyżeczki), Przed spożyciem odcedzić. Dodawać do deserów lub serów, sosów do sałatek albo syropu z octem jabłkowym typu oxymel, doskonałego na przeziębienia.
To zwiększanie wilgotności miodu jest takie na oko, nikt chyba nie posiada przyrządów do mierzenia wody w miodzie :)
Dzisiaj, niekoniecznie z okazji sosnowych podsumowań, byłam odwiedzić swoje ulubione
wichrowe sosenki, to z nich zbierałam w maju kwiatostany na sosnowy syrop. Nazbierałam trochę szyszek, które włożę do płóciennego woreczka i poczekam, aż wyklują się z nich piniole. Tej szyszki gigantki nie zerwałam na plaży, na nią natknęłam się dzisiaj w warzywniaku ;) A jutro mam zamiar się wybrać do prawdziwego sosnowego lasu!
Dorobiłam się w końcu kominka do aromaterapii, długo za nim chodziłam. Nie jest idealny, bo jest różowy, ale lepszy taki niż np. ten wspierający się na trzech aniołach, albo ten z trzema Buddami...
Pamiętacie
sosnę-jabłko? To tutaj macie sosnę-pomarańczę, czyli leśnego grapefruita. Czerwona pomarańcza nie jest niezbędna, w zasadzie to nawet trochę psuje zielony kolor.
Potrójnie iglasta herbatka z cytrusami, według pomysłu
Trochę Innej Cukierni.