Ledwo co wróciłam z Trójmiasta i będąc szczerą, jestem zupełnie wykończona podróżą. Nie mogę uwierzyć, że dziś już czwartek! Kiedy we wtorek rano wstałam z łóżka, byłam pełna energii, można powiedzieć, że byłam całkiem szczęśliwą Neko, ruszyłam na plażę, złapałam trochę słońca.. mętnawa woda wzbudziła we mnie mieszane uczucia, ale Pan Wszystkolepiejwiedzący Chłopak z przyjemnością wskoczył do morza. No i się zaczęło. Kłótnia o jakąś bzdurę, a świat mi się zawalił jak finanse w Grecji. Cóż.. życie, tak? To niemożliwe, aby ukochana osoba mogła tak wkurzać, że chciałoby się chłopu urwać głowę, a ciało by znaleźli dopiero policjanci z Miami po wiosennych roztopach, prawda? Nieprawda.
Co to za miłość, kiedy rutynowo się nie kłóci chociaż raz w tygodniu, aż ma się ochotę przekopać całą plażę w złości. Za to dzisiaj, mimo że słonko zachęcająco mrugało do Zmęczonej Neko, która zamiast włosów na głowie miała raczej kudły cocer spaniela, otworzenie oczu zajęło mi dobre 5.. 10.. no, może 20 minut. Do rzeczy! W takie dni kompletnie nie mam sił na zrobienie do jedzenia czegoś ambitniejszego i tu właśnie przychodzi z pomocą
tortilla. Idealna przekąska, w dodatku uniwersalna. Świetnie sprawdzi się zarówno w wersji wegańskiej, wegetariańskiej, jak i mięsnej - na słodko lub na wytrawnie. Każdy znajdzie coś dla siebie. Moim zdecydowanym faworytem jest zawijaniec z hummusem, mieszanką sałat, kiełkami i warzywami.
- placek tortilli
- baza, która spoi całość: hummus/twarożek/sos/jogurt grecki/musztarda
- garstka ulubionej zieleniny
- dowolne warzywa/owoce/inne dodatki
W przyszłych wpisach podam przepis na domowe placki tortilli, a tymczasem życzę wszystkim udanego dnia i zostawiam zdjęcia moich propozycji :)