Znośny Mąż od jakiegoś czasu siedzi w domu i powoli udało mi się przekwalifikować go na gosposię pełną parą. Sprząta, pierze, gotuje, robi zakupy. Role delikatnie się odwróciły. Od kilku dni wracam do domu i codziennie czeka na mnie pyszny obiad. Jak zacznie jeszcze piec ciasta to wygonię go do pracy :) Wczoraj były przepyszne steki wołowe medium rare a dziś zaserwował tagliatelle z owocami morza. Muszę się pochwalić :)
Mieszankę mrożonych owoców morza: kalmary, krewetki i małże obgotował 3 minuty w osolonej wodzie. Na oliwie podsmażył wyciśnięty czosnek i posiekaną cebulę, dodał odcedzone owoce morza. Doprawił solą, ziołami prowansalskimi, utłuczonym w moździerzu kardamonem, suszonym czosnkiem niedźwiedzim i pieprzem cytrynowym. Dolał 250 ml śmietanki 30% i zagotował. W osobnym garnku ugotował makaron tagliatelle. Wyłożył na talerz makaron z sosem z owoców morza, posypał natką pietruszki i startym cheddarem.
Zaczynam czuć oddech konkurencji za plecami...
Może zmienię nazwę bloga na My Husband Cooks?