Pewien dorosły facet ma jutro przyjęcie urodzinowe w "stylu budowlanym", a w poniedziałek kończy trzy lata. Rośnie mi dziecko, rośnie... (I jedno, i drugie, ale póki mogę, skupiam się na pierworodnym - wszak jeszcze tylko kilka miesięcy będzie jedynym dzieckiem w rodzinie, niech ten czas będzie dla niego szczególny*.) Uspokajam oddech i klepię się po policzkach dla otrzeźwienia. To nic, że syn mi dorasta, że już trzy lata, że za kilka dni przedszkole, że potem szkoła, studia, praca, żon... Wróć! Zagalopowałam się, czasami za szybko wybiegam w przyszłość, kiedy warto skupić się na "tu i teraz". Na jego dzieciństwie, które przyprawia o uśmiech, kreatywność, aktywizację. Rozwija. Nie tylko jego, przede wszystkim mnie. Dojrzewam razem ze swoim synem...
A jutro...
Jutro zdmuchujemy świeczki i wypowiadamy życzenia...

* Nowy członek rodziny to oczywiście nie powód, by zaniedbywać dotychczasowe relacje z pierworodnym czy uznać, że czas "sprzed" był jakiś wyjątkowy i te dni już nie wrócą. Czas "po" też będzie szczególny, ale na trochę innych zasadach, stąd nasza - moja i męża - taka swoista celebracja bycia rodzicem jedynaka ;).