Nadeszło ,,niebawem”. Tak niespodziewanie, kiedy straciłam czujność.
Serce mi pękło, umarła część mnie. Ta świeżo odkryta i ja praktycznie cała.
Przecież wiedziałam, że tak będzie, a brnęłam. Nie żałuję tego co było, żałuję tego na co czas już nie pozwolił. Co nie wróci. Łzy płyną potokami. Nieprzespane noce spowodowane łkaniem w poduszkę, to już zdecydowanie nie będą te same nieprzespane noce.
Najpierw straciłam głowę, później serce, teraz sens. Nie wiem ile zajmie mi zbieranie rozbitej na milion kawałków siebie, nie wiem kiedy się uśmiechnę. Przez ten czas nie chcę tu pisać, bo jestem wyzuta ze wszystkiego. Będzie teraz czas na wieczorne grzebanie się w cieście, realizacje pomysłów śniadaniowych, może dobrze by mi to zrobiło, może odciągnęło myśli. Ale gorzej z zapałem i ochotą. Może wstawię zdjęcia samego jedzenia, którego i tak mi się nie chce jeść. Może pora zakończyć i ten etap. Może pora przestać ciągnąć to co z przeszłości. I tak jakoś już tu nie pasuję. I tak niczego już nie kocham. Wszystko jakieś takie obrzydliwe, smutne, puste. Może pora zacząć na nowo. Najpiękniejszych kilka miesięcy życia. Za szybko się to wszystko skończyło ;(
Dyniowy pęczak z malinami, tahini, gorzką czekoladą i żurawiną
Śliwki
Pam.