Nauczyłam się inaczej patrzeć na codzienność. Doceniać to co jest w tej chwili i wykorzystywać czas maksymalnie. Nie chcę truć danej sekundy czarną wizją przyszłości. Jest mi za dobrze, po prostu nie mam serca, żeby samej sobie to psuć :P Nocne życie, decyzje podejmowane w sekundę, niemyślenie wprzód, masa otwartości, marzenia, które nic nie szkodzi, że prawdopodobnie się nie spełnią, chwile, chwile, chwile, ujeżdżanie Hamera, które sprawia mi jeszcze więcej frajdy,
zbyt powolne wbijanie się w akademickie obowiązki, ciepły szalik i rękawiczki. Mam świadomość, że czarna chmura niebawem nadejdzie, ale ja nic na to nie poradzę, więc po co się martwić. Może uda się znaleźć wnet odpowiednio duży parasol, ale póki co cieszę się słońcem. Myślę tylko, że muszę zacząć więcej spać, jeść i czytać. Reszta sama się ułoży :P
I na te dwa dni nie zniknęłam od Was z niechęci. Tak wyszło. Najnudniejsze śniadanie jedzone wspólnie jest lepsze od najpiękniej ułożonych na talerzu wytworów.No i oczywiście udanego piątku! :)Dziś wracam z prostotą, taką, którą mogę jeść codziennie:
Dyniowy jogurt z gorzka czekoladą i pyłkiem z mrożonymi bananamiDaktyle z masłem orzechowymGruszka, śliwki, granat z tahini BakalieDyniowy jogurt to po prostu kubeczek jogurtu naturalnego, wymieszany dokładnie z kilkoma łyżkami pure z pieczonej dyni Hokkaido, która była wyjątkowo słodka :) Pytania?Pam.