
Półwysep Helski to dla mnie fascynujące dzieło natury. Z jednej strony otwarte chłodne morze i piękne piaszczyste, wietrzne plaże, z drugiej zatoka, ciepła woda, płycizny i temperatura powietrza wyższa o kilka stopni.


Niestety, większa część półwyspu, a właściwie mierzei zdominowana została przez turystykę. Miejscowości takie jak Jastarnia czy Jurata nie wyróżniają się niczym szczególnym, środek półwyspu zdominowany został przez amatorów sportów wodnych, ale Hel częściowo zachował charakter rybackiej wioski. Poczujecie go także w maleńkiej Kuźnicy , gdzie na bardzo wąskim skrawku lądu stoją chaty dawnych i współczesnych rybaków. Niemal w każdym domu można tu kupić pyszne świeże, wędzone ryby, a w niewielkim porcie cumują kolorowe kutry.



Ze względu na strategiczne położenie mierzeja w latach 20-tych ubiegłego wieku została ufortyfikowana. Odcinek od Juraty do końca półwyspu był do niedawna jedną z najbardziej strzeżonych baz wojskowych. Obecnie niemal cały ten ten teren można zwiedzać.

Punktem obowiązkowym jest przyjemne fokarium znajdujące się w Helu. Najlepiej przyjść tutaj w porze karmienia zwierząt.




Mierzeja Helska powstała z naniesionego piasku, który najpierw utworzył niewielkie wysepki, a te z czasem połączyły się i zamieniły w wąski pas lądu. Niestety obszar ten narażony jest na ciągłą walkę z wiatrem i morzem. Każdej zimy woda zabiera setki metrów plaż, dlatego ciągle wzmacnia się falochrony, dowozi piasek, układa umocnienia. Kiedyś Mierzeja Helska przestanie istnieć.
