Kluski śląskie to taki wynalazek, który znają chyba wszyscy. Małe kluseczki z dziurką na sos. Miękkie, puchate i spróbuj zrobić inaczej niż na Śląsku, to zaraz wyrusza krucjata pod sztandarem modrej kapusty i rolady. U mnie w domu kluski śląskie zawsze robiła babcia albo mama. Nawet jak kilkanaście lat temu zaczęłam gotować, omijałam to ustrojstwo szerokim łukiem, bo znając siebie pewnie bym coś dodała, a to jak wiadomo w przypadku klusek, zdrada.
Tak myślałam do momentu poznania babci kolegi Michałka. Zażywna staruszka, lat 87, o wdzięcznym imieniu Marianna, urocza żona Karola i mieszkająca na Śląsku lat 87. Z miejsca uwierzyłam, że na kuchni śląskiej się zna i wierze jej do tej pory. Jak na 87 lat, Marianna jest strasznie frywolna i opowieść o kluskach śląskich okraszała przerywnikami o podrywaniu swojego męża. Te opowieści trochę zaburzyły obraz silnego, władczego chłopa. Musicie wiedzieć, że podczas podrywu Marianna nie przebierała w środkach. Niezmiernie wzruszyła mnie opowieść jak, cytuję „musiałam go biustem wyrżnąć w kły, żeby zauważył, że mam dekolt”. Wielbię!! Podryw okazał się skuteczny, bo są 60 lat razem i Karol ma wszystkie zęby oraz na kluskach całkiem dobrze się trzyma. Mariana robi kluski idealne. Równie, niepopękane i cudowne. Twierdzi, że to dlatego, że zawsze robiła kluski jak ją mąż wkur…znaczy zdenerwował. Sądząc po szybkości i równości robienia, musiał robić to często. Mariana ubi swoje kluski, jak twierdzi, umajać, bo podobno mąż jedzący się nie nudzi. Dodaje do nich siekaną pietruszkę, bo lubi zielony kolor i dla mnie to jest genialne. Pokazuje, że dzięki otwartemu umysłowi, można z jednej z pozoru błahej rzeczy, robić dzień w dzień coś innego. Dlatego nie miałam żadnych wyrzutów sumienia dodając do swoich klusek gałkę muszkatołową i pieprz. Oczywiście, jeśli jesteście ortodoksami lub mieszkacie na Śląsku i boicie się kary boskiej i rodzinnej za profanowanie klusek, to dodajcie tylko sól.
Przed Państwem kluski śląskie wg Marianny. Wyszły cudne, puchate, miękkie oraz każda w innej wielkości, ale kto by się tym przejmował. Lata kulania klusek jeszcze przede mną.
Do klusek potrzebujemy:
*Ugotowane dzień wcześniej ziemniaki i to jest bardzo ważne. Mają być odleżane, nie ciepłe, dokładnie odparowane i przepuszczone przez praskę lub zmielone w maszynce. Jeśli nie macie to możecie zetrzeć na drobnych oczkach tarki. Ma być jednolita masa. Nie wchodzi w grę użycie tłuczka do ziemniaków.
*Mąkę ziemniaczaną.
Masę ziemniaczaną wsadzamy do miski i wyrównujemy. Na powierzchni robimy krzyż i wyjmujemy jedną część ziemniaków. W to miejsce wsypujemy tyle mąki ziemniaczanej, żeby wypełniła dziurę po ziemniakach. Dokładamy te ziemniaki, które wyjęliśmy, dodajemy sól, gałkę i pieprz (ortodoksi w tym miejscu zamykają oczy) i wyrabiamy ciasto. Wyrabiamy do momentu, aż otrzymamy coś, co się da formować w kuleczki i nie pęka. Jak ziemniaki za bardzo się kleją, podsypujemy delikatnie mąką. W uformowanych kuleczkach dziurki robimy kciukiem. Kluski śląskie gotujemy w osolonym wrzątku. Pięć minut od momentu wypłynięcia. Ugotowane kluski można, po całkowitym wystygnięciu, mrozić. Podajemy z sosem, gulaszem, skwarkami, masłem czy śmietaną. Znam takich co jedzą z miodem i cynamonem.
Smacznego!
Post Kluski śląskie pojawił się poraz pierwszy w LADY KITCHEN.