Pierwszą partię tegorocznego bobu, jeszcze młodziutkiego i żywo zielonego, zjadłam sauté - bez dodatków. Był niemal surowy, bo tylko zblanszowany, króciuteńko, dosłownie z minutkę. Druga partia trafiła do cudownej, lekkiej, wiosennej zupy na bazie młod...