Sztandarowy trunek znad Wisły, polska wódka, ma wreszcie swoje muzeum – pierwsze w historii w całości poświęcone gorzałce, w samym sercu Warszawy, dwa kroki od Placu Teatralnego
Muzeum Wódki
Wódka i muzeum jak dotąd nigdy nie szły w parze, wyjąwszy wielce sławny fragment kultowego filmu Brunet wieczorową porą, w którym opisująca dzieciom ze szkolnej wycieczki klasyczne muzealne eksponaty nauczycielka dociera do butelki po wódce, którą znienawidzony dziedzic miał rozpijać uciemiężonego chłopa. I taki oto wizerunek – narzędzia rozpijania ludzi prostych przez tych rzekomo bardziej rozgarniętych – od dekad towarzyszy polskiej wódce i mimo że historia niezbicie wskazuje, że to nasz najważniejszy trunek narodowy, w powszechnym mniemaniu picie z kimś wódki to co najmniej powód do wstydu.
„Do mnie proszę! Powiedziałam: cisza! W muzeum trzeba się cicho zachowywać! Słuchajcie, to jest butelka, z siedemnastego wieku, do której dziedzic nalewał wódkę. I rozpijał tą wódką pańszczyźnianych chłopów. Proszę idziemy dalej. Nie ruszać tego proszę, nie wolno! To jest butelka z…osiemnastego wieku, w której podawano gorzałkę, bo wódkę nazywano gorzałką albo okowitą. Do takich butelek nalewano wódkę i rozpijano tą wódką pańszczyźnianych chłopów. Proszę, dalej, proszę. Proszę, przesunąć się, proszę. Michał mi powie, co to jest.” (cyt. dziennikpolski24.pl)
Czy zatem poświęcone nowo otwarte muzeum przy warszawskim Placu Teatralnym ma szansę to dziwaczne postrzeganie narodowego symbolu zmienić? Po pierwszej tam wizycie mogę mieć nadzieję, że tak. Zestawione z około półtora tysiąca muzealnych obiektów wybranych spośród ponad dziesięciu tysięcy przedmiotów mających związek z tradycjami polskich wódek, tworzy pasjonującą i wielobarwną opowieść o naszym zaskakująco dziś bezbarwnym symbolu. Zgromadzone w gablotkach wódczane eksponaty w większości pochodzą z zasobów twórców muzeum – Piotra Popińskiego oraz Adama Łukawskiego, a uzupełniane są przez znaleziska indywidualnych darczyńców.
Adam Łukawski zaprasza do Muzeum Wódki
Adam Łukawski to rozmiłowany w starych etykietach polskich alkoholi płocki poligraf, stąd też współtworzona przez niego przestrzeń tętni kolorami starych etykiet, plakiet i plakatów, dając zwiedzającemu bilet w wielce zajmującą podróż śladami obrazów czasów minionych. Piotr Popiński zaś to twórca gastronomicznego konceptu „Dom Wódki”, w ramach którego przy Wierzbowej działa restauracja Elixir, Vodka Atelier oraz bar The Roots. Muzeum Wódki to zwieńczenie projektu i ostatnie ogniwo zarysowanego w jego ramach swoistego mini-szlaku, który prowadzi z muzeum poprzez atelier i restaurację aż do baru, oferując gościowi możliwość degustacji najprzedniejszych alkoholi, także w połączeniu z jedzeniem i wymieszanych w koktajlach.
Całość ekspozycji podzielono na sektory zwane galeriami, z których każda pozwala zwiedzającemu spojrzeć na tradycję polskiej wódki z nieco innej perspektywy. W galerii „Początek” zgromadzono butelki, etykiety i materiały reklamowe związane z pierwszymi producentami i markami polskich wódek – gdańskiego Vermoolena, starogardzkiego Winkelhausena, lwowskiego Baczewskiego, poznańskiego Kantorowicza i szeregu innych wytwórców, którym udało się zainicjować marki znane na rynku do dziś. Niestety niektóre z nich, jak Goldwasser Vermoolena czy wódka J. A. Baczewski, produkowane są dziś wyłącznie na obczyźnie. Inne, jak Żubrówkę czy Soplicę, wciąż się w Polsce wytwarza, ale marki należą już do zagranicznych właścicieli, a i linie etykietowanych nimi produktów często odbierają od oryginałów, niekiedy rażąco.
Bolesław Kasprowicz, twórca marki Soplica
W tej galerii szczególną uwagę warto zwrócić na postać uwiecznionego na ustawionej w gablocie fotografii Bolesława Kasprowicza z Gniezna, który stworzył Soplicę – wytrawną wódkę na nalewach owocowych – oraz szereg nieznanych już dziś marek jak choćby Zagłoba, Podkomorzanka czy Lechówka, które – jak można się domyślać już po nazwach – miały wpisywać się w patriotyczną ideę pokrzepiania serc.
Muzeum Wódki
W galerii „Wódka i szkło” pomieszczono bogate zbiory karafek, butelek, shakerów i kieliszków, jakie na przestrzeni dziejów wykorzystywano przy produkcji i degustacji wódek. Obok zachwycających formą i barwą obiektów szklanych stoją tu mistrzowsko dekorowane obiekty srebrne i platerowane. Pośród różnorakich elementów kolekcji wyróżniają się dwa zestawy kosztownego szkła oprawione w eleganckie drewniane skrzynki – jak można się domyślać, przydatne do degustacji w podróży albo na łonie natury. Pasjonaci technologii zapewne zatrzymają się na chwilę przy spoczywających w osobnej gablocie przedwojennych alkoholomierzach, miernikach i miarkach.
Muzeum Wódki
Ja zatrzymałem się na dłużej przy naściennej reprodukcji fotografii przestawiającej wnętrze probierni destylarni Kantorowicza z 1900 roku, a zatem protoplastki współczesnego baru, która ilustruje galerię „Przedwojenne alkohole”. Przyglądałem się temu wnętrzu długo, rejestrując wielce postępowe jak na owe lata chłodziarki do butelek, bogato zdobioną amerykańską kasę oraz sam fason rozplanowania i prezentacji butelek. W takiej probierni bawiłbym doprawdy nader chętnie.
Muzeum Wódki
Chętnie przyglądałem się też w tej galerii gablocie, w której pomieszczono szereg wielce intrygujących fabrycznie zalakowanych przedwojennych butelek z nienaruszoną zawartością. Jakże uroczo prezentuje się tu wciąż emanujący szlachetną purpurą przedwojenny likier Bols Parfait d’Amour! Nie wydaje się wam, że równie dobrze jak onegdaj mógłby stać na sklepowej półce i dziś? Słusznie, bo wciąż jest produkowany i, choć już w innej butelce, to można go bez trudu kupić. Receptura stanowi ściśle strzeżoną tajemnicę firmy, ale specjaliści rozpoznają w nim curaçao, płatki róż i fiołków, wanilię oraz migdały. Barmani sięgają po niego rzadko, bo kreacjom poddaje się niechętnie a sprawdza się w rękach najbardziej odważnych adeptów barmańskiej sztuki.
Tejże także poświęcono osobną galerię. Poza przedmiotami i przepisami związanymi ze sztuką barmańską, jest tu też współczesna barmańska gra video oraz wiekowe pudełko zapałek z nowojorskiego hotelu Waldorf Astoria.
Muzeum Wódki
Ostatnia galeria muzeum to „Świat”, a więc przestrzeń pomyślana o tych artefaktach, których proweniencja wykracza daleko poza geograficzne granice Polski. Ma być miejscem na przekrojowe spojrzenie na kulturowy charakter alkoholi z innych części świata. Zgłębianie fenomenu kulturowości alkoholu, w tym i wódki – w której my sami szalbierczo upatrujemy wciąż źródeł społecznej patologii – to jeden z aspektów, który twórcom muzeum przyświecał od samego początku.
Muzeum otwiera się dla publiczności 16 grudnia, warto je odwiedzić.