Przepis wymyślony na potrzeby konkursu, który jest organizowany przez blog Wrząca Kuchnia. Fajnie, że mnie zmobilizowali do wytężenia mózgownicy, bardzo to lubię. Dodatkowo, spodziewam się dziś części ekipy, na której lubię eksperymentować. Z Królikami (Ww i D) będziemy się stołować u nas w domu dopiero późnym wieczorem, ale z opublikowaniem posta nie chcę czekać. Znając ich gusta, będzie dobrze. Pieczone bataty, masło orzechowe, sok z limonki, świeża kolendra, chili. Nie wiem czy jest nawet sens się produkować nad tym zestawem. Nie ma. Naprawdę nie ma sensu. TO JEST GENIALNE.
Składniki:
1,5 l bulionu warzywnego
3 duże bataty
2 cebule
4 ząbki czosnku
2 limonki
1 duża chili (lub więcej)
parę liści świeżej kolendry
garść orzeszków ziemnych
sól
olej rzepakowy
(przepis na 6 sporych porcji)
Bataty wkładamy do folii aluminiowej i pieczemy w piekarniku w 200 stopniach, około godziny. Studzimy je, obieramy i kroimy w dużą kostkę. Pokrojoną w kostkę cebulę, czosnek i bataty smażymy 2 minuty, po tym czasie wszystko zalewamy bulionem, dodajemy masło orzechowe i gotujemy około 10 minut. Pod koniec gotowania dodajemy pokrojoną w plasterki chili i sok z 1 limonki. Zupę studzimy i miksujemy w blenderze na gęsty krem. Wrzucamy z powrotem do garnka, doprawiamy solą, zagotowujemy. Jeżeli jest za gęsta, dolewamy odrobinę wody, jeżeli wyszła za rzadka, redukujemy ją poprzez gotowanie. Krem podajemy z rozdrobnionymi podprażonymi kawałkami orzechów, z plasterkami chili i kolendrą. Polecam ją jeszcze na sam koniec skropić sokiem z limonki.