Troszkę mnie nie było, ale już mogę ogłosić okres "after matura", trochę przekłamany, bo ustny angielski nadaje się do określenia mianem "czysta formalność". Jeśli zaś o same matury chodzi, to doładowywałem się obowiązkowo zielonymi lodami i pojęcia nie mam, jak to możliwe, że tak długo żyłem bez przekładańców z mrożonymi bananami <3
Lody bananowo-szpinakowe z pomarańczą przekładane mrożonymi bananami, polane sosem czeko-mięta
Poniedziałek, czyli bananów 6, szpinak i pomarańcza
Jak to mówią: bez ryzyka nie ma
fizyka. Albo: ryzyk
fizyk. Też ładnie. Choć wynik jednak słabszy niż "oczekiwany".
Hit matury - przewracające się słupy wysokiego napięcia tudzież stawianie ich za pomocą traktora.
Lody bananowowo-szpinakowe z kiwi i cynamonem przekładane mrożonymi bananami i przelewane sosem czeko-mięta Czwartek, czyli 6 bananas, szpinak and kiwi
Przepis na maturę (ustną z polskiego i chemię):
1) po maturze z biologii zacznij grać na komputerze w środku egzaminów (po niemal dwóch latach absencji), czytaj trać kilka godzin na szczytne "odstresowanie" (czy 10 to jeszcze "kilka"?)
2) polski zacznij powtarzać na dwa dni przed (koniecznie! treny przecież przeczytasz w dzień odpytki)
3) na jakieś 40 minut przed wejściem na salę przypadkiem połknij goździka nie w tę dziurę
4) na korytarzu możesz modlić się o: a) pasujący temat, który zapewniłby te 30%; i b) o to, żebyś się przypadkiem nie udławił tym goździkiem, co się cofnął i kłuje, bo raczej dobrze by to nie wyglądało (swoją drogą ciągłe uczucie świeżości było w tej sytuacji niezwykle przekomiczne)
5) traf nieodpowiadający temat i lekturę, z której pamiętasz niewiele ponad "mocium panie"
6) ostatecznie wydukaj na 60%, a goździk... no właśnie goździk, co z nim?
7) bądź wdzięczny, że zdałeś, a co ważniejsze! - nie padłeś przed komisją porażony afonią...
Green smoothie pomarańczowo-szpinakowe z GOŹDZIKAMI przekładane mrożonymi bananami + sos czeko-mięta Piątek, czyli śniadanie pod tytułem "o mamo, mam tylko trzy mrożone banany - łapmy się za pomarańcze o rozmiarach melonów". A na nich sama chemia ;)
... 8) wieczorem tego samego dnia może jednak pojedź do szpitala do laryngologa i poznaj z początku dość nieprzyjemnego lekarza
9) zostań zbesztany, że rzekomo wymyśliłeś sobie zabawę w podrzucanie i połykanie goździków, a potem usłysz historię pewnego maturzysty, który zachłysnął się kotletem i trzeba go było przepychać (przecież wszyscy wiedzą, że kotlety to główna przyczyna zgonów)
10) podziękuj pięknie za ten cały rentgen, jeśli musiałbyś stracić na to kolejne dwie godziny i połykać substancję, po której stolec robi się biały, aby finalnie naświetlić mózg, którego teoretycznie potrzebujesz dnia następnego
11) na magiczne słowa "matura", "medycyna", "jutro chemia", "biologia" stań się nagle obiektem największego możliwego zainteresowania ze strony wspomnianego lekarza i poopowiadaj co nieco
12) opuszczając gabinet, otrzymaj olbrzymie kondolencje wraz z uściskiem dłoni i... niemalże przytuleniem (rly?)
13) wyjdź ze szpitala ze świadomością, że przez te dwie godziny nauczyłeś się z zabranego podręcznika tyle, że maltoza ma właściwości redukujące, jednocześnie jednak uzmysłów sobie, że pragniesz tego lekarskiego, jak nic innego
14) kolejnego dnia napisz maturę z chemii w 100 minut z możliwych 180 - to przeznacz jeszcze 30 na sprawdzanie (brawo! dożyłeś końca gry! i to z ładnym wynikiem z chemii ^_^)
Pozdrawiam wszystkich, którym trafiają się takie przygody ;D I się pochwalcie, jak Wam poszło.
ask