Fasolka po bretońsku to danie, które u mnie dość długo budziło kontrowersje, kojarzyłam je ze szkolną stołówką i niechęcią uczniów do konsumpcji.
Po latach stwierdzam, że to genialne danie jednogarnkowe!
Smaczne, syte i rozgrzewające, w sam raz na październikowy obiad.
Zapraszam do stołu ;-)
Składniki na 2-3 porcje:- 500 g fasoli Jaś
- 250 g podsuszanej kiełbasy
- 100 g boczku
- 1 puszka pomidorów krojonych
- 1 łyżeczka koncentratu pomidorowego
- 2 małe cebule
- 2 ząbki czosnku
- po 1 łyżeczce majeranku i cząbru
- 1 łyżeczka słodkiej papryki w proszku
- sól i pieprz do smaku, ziele angielski, liść laurowy
- 2 łyżki oleju
- 1/2 łyżeczki cukru
- natka pietruszki do podania
Fasolę gotujemy do miękkości w lekko osolonej wodzie z dodatkiem skóry z boczku
(jeżeli mamy parzoną fasolę nie trzeba jej moczyć, gotujemy ok 50 minut ).
Cebule oraz czosnek drobno siekamy, boczek kroimy w słupki, kiełbasę w półplasterki. Na rozgrzanej patelni podsmażamy cebulę i czosnek, dodajemy boczek oraz kiełbasę, wszystko przesmażamy przez 2-3 minuty.
Do ugotowanej fasoli dodajemy pomidory z puszki, cząber, majeranek, podsmażoną kiełbasę z boczkiem. Całość mieszamy doprawiamy solą, pieprzem i papryka , dodajemy 1/2 łyżeczki cukru, liść laurowy i ziele angielskie.
Zagęszczamy łyżeczką przecieru pomidorowego, gotujemy jeszcze 10-15 minut.
Fasolkę podajemy z kromką świeżego pieczywa, posypaną zielona pietruszką.
Smak i aromat fasolce po bretońsku nadają boczek i kiełbasa, dlatego warto dodać do potrawy wędlinę dobrej jakości ;-)