Tak, zmiana daty to zawsze dla mnie pretekst do wzięcia się za siebie. Niezmiennie stosuję w głowie formułkę "od pierwszego...", "od jutra...", "od poniedziałku..." i postanawiam. Zwykle wytrwałości wystarcza mi tylko na trochę, ale na szczęście później znów jest pierwszy, jutro, poniedziałek.
Jedno z postanowień, póki co, utrzymuję, a związane jest ono z jednym z moich
stu marzeń. Dziś mija sześćdziesiąty pierwszy (bo zaczęłam 1 listopada) dzień bez papierosa i wszystko wskazuje na to, że, choć nie jest łatwo, może mi się udać wyjść z nałogu. Trzymajcie kciuki.
Po raz pierwszy do wyzwania 5 kilometrów dziennie podeszłam pod koniec sierpnia i wypełniałam je przez równy miesiąc, po czym zachorowałam i musiałam przestać. Teraz jest już trochę lepiej, dlatego podejmuję się go na nowo.
Zasady są proste.
1. Należy codziennie przejść, przebiec, przejechać na rowerze, przepłynąć, przespacerować, przejechać na rolkach, łyżwach, nartach, przewędrować... po prostu przebyć 5 kilometrów.
2. Można więcej, nie można mniej.
3. Odległości pokonane różnymi metodami sumują się.
4. Jeśli zdarzy się dzień, w którym nie uda się wykonać zadania, przechodzi ono na dzień następny (przykład: jeśli w poniedziałek udało się przejść tylko 4 kilometry, we wtorek trzeba przejść 6).
5. Niewykonane zadanie można rozłożyć na kilka dni (przykład: jeśli w poniedziałek nie udało się przebiec ani jednego kilometra, to od wtorku do soboty trzeba zaliczyć po 6).
6. Nadrabianie zaległości nie działa wstecz (fakt, że w niedzielę przebiegło się 10 kilometrów, nie oznacza, że w poniedziałek można usiąść na dupie i bezkarnie nic nie robić).
7. Na koniec dnia należy zrobić rachunek sumienia i zapisać wyniki oraz zaplanować ruch na następny dzień.
Tak naprawdę nie jest to zadanie bardzo trudne do wykonania, choć wymaga dyscypliny. Ważna jest różnorodność, bo nuda potrafi zabić każdy entuzjazm. Warto pomyśleć o towarzystwie, bo można tak
dokonać cudów i nawet nie zauważyć, kiedy.
Jakich efektów oczekuję? Większej sprawności, lepszej kondycji, niższej wagi. Policzyłam właśnie, że wyzwanie 5 kilometrów dziennie może mi pomóc w spełnieniu co najmniej dwudziestu jeden ze stu moich marzeń. Jest to wystarczająca motywacja.
Kto się przyłączy?