Od kiedy wróciłam do prowadzenia bloga, jedna rzecz była pewna. W każdy poniedziałek dodawałam wpis. W miniony poniedziałek tego nie zrobiłam, ale tego nie żałuję, bo spędziłam cudowny (chociaż o wiele za krótki) wieczór z K.
A teraz muszę się do czegoś przyznać. Mam bardzo negatywne nastawienie do suchego szamponu. W przeszłości w kryzysowych sytuacjach zdarzało mi się używać talku, takiego dla dzieci (konkretnie babydream) i sprawdzał się całkiem ok, i dlatego też nigdy nie przypuszczałam, że skuszę się na suchy szampon. W tym momencie promocja przy kasie w Rossmannie okazała się bardzo na czasie dla mnie i spowodowała, że kupiłam tego gagatka:
Bardzo mało jestem ostatnio w domu (w całym listopadzie więcej czasu spędzę w pracy niż w domu) więc może takie rozwiązanie przypadnie mi do gustu, a może nawet okaże się zbawienne.
Moje nastawienie wciąż jest trochę sceptyczne ale jestem też bardzo ciekawa jak taki szampon się sprawdzi. Pewnie będę go sobie używać właśnie przez cały listopad (chyba że wcześniej się okaże, że to jedna wielka pomyłka) i pewnie jakoś na początku grudnia napiszę co myślę.
A tak poza tym, to byłam na siłowni i po trzech miesiącach czułam się tam jak pijane dziecko we mgle! Ale daje mi to jednak nadzieję, że może (może nawet w tym miesiącu) znajdę w sobie na tyle dużo motywacji i energii by jeszcze tam wrócić.
Jestem bardzo Ciekawa jakie są Wasze doświadczenia z suchym szamponem? Używacie tylko w kryzysowych sytuacjach, czy może wcale? Naprawdę takie odświeżenie działa?