Nie można moim zdaniem mówić o zdrowej i sensownej pielęgnacji włosów od zewnątrz, pomijając tę od wewnątrz. Do mojej diety się nie przyczepię. Nie jest idealna, ale dość zróżnicowana, jem więcej mięsa niż kiedyś, sporo owoców i warzyw i zwiększyłam też ilość białka w posiłkach. Ponadto piję zioła. Jest to mieszanka skrzypu polnego, pokrzywy i fiołka trójbarwnego. Więcej na temat ich działania napiszę już w jakiejś aktualizacji, ponieważ zbyt krótko je piję by moja opinia teraz była sensowna.
Nakładam na włosy olej lub spore ilości odżywki gdy tylko mogę. Jeżeli wiem, że za kilka godzin będę myć głowę i w tym czasie nigdzie się nie wybieram to nakładam na całą długość włosów, ze szczególnym uwzględnieniem końcówek olej lub odżywki Biowax, te które można używać bez spłukiwania. Jeśli chodzi o oleje to najczęściej jest to w tym momencie masło shea lub olej z pestek malin.
Kiedy tylko pod koniec sierpnia zauważyłam, że moje wypadanie włosów nie jest takie chwilowe jak miałam nadzieję, to poleciałam do Rossmanna po wcierkę Jantar. Muszę przyznać, że nie używam jej codziennie. Ale około trzech razy w tygodniu, przed snem wmasowuję obfitą ilość wcierki w skalp.
Po umyciu włosów, najczęściej jeszcze na mokro zabezpieczam włosy, znowu zwłaszcza końcówki, produktami z silikonem. Wiem że teraz może pojawić się fala „ło matko, silikony, buuuuu”, ale moim włosom silikony nie przeszkadzają. Próby rezygnacji z ich używania kończyły się bardzo nie najlepiej, mówiąc delikatnie. Kilka podejść robiłam do tego by wyrzucić silikony z codziennej pielęgnacji włosów i za każdym razem włosy traciły swój ładny wygląd, więc przestałam z tym walczyć i polubiłam silikony możecie mnie za to nie traktować poważnie, ale nie uważam też żeby silikony były tak straszne jak się o nich mówi. W tym akapicie użyłam słowa „silikony” chyba ze sto razy.
Ten punkt jest bardzo oczywisty, ale dla wielu dziewczyn też wręcz niewyobrażalny do wcielenia w życie. Całkowicie zrezygnowałam z używania suszarki do włosów i prostownicy. I ciekawostka jest taka, że prostownica robi mi mniejszą krzywdę niż suszarka z nawet bardzo zimnym strumieniem powietrza. Mimo to zrezygnowałam z obu, ponieważ to jedyna droga (ale w moim przypadku naprawdę bardzo skuteczna) by pozbyć się połamanych i rozdwojonych końcówek. Dzięki temu mogę pochwalić się tym, że mam naprawdę zdrowe i dobrze wyglądające końce. A jak już mi się zdarzyło raz wyprostować włosy, (już po ostatnim obcięciu) to ilość termochrony jakiej użyłam tak je obciążyła, że następnego dnia były totalnie do mycia.
Nawet najszybsze mycie, na które mam strasznie mało czasu kończę odżywką, którą spłukuję. Kiedy mam więcej czasu używam np. Biowaxa, albo innych odżywek, które mam gdzieś pod ręką. Jeżeli mam mało czasu to używam maski Fructis, bo ona trzymana na moich włosach dłużej niż zalecaną minutę nie działa najlepiej.
Na ten moment mam zbyt krótkie włosy by używać gumek, ale gdy tylko odrosną to będę używać miękkich gumek bez metalowych elementów. To drobny, ważny szczegół a wciąż sporo dziewczyn nie zdaje sobie sprawy jak te metalowe łączenia niszczą włosy.