Pogoda w ostatnie dni naprawdę rozpieszcza, jest pięknie, słonecznie i ciepło, a nawet gorąco. No make up z poprzedniego wpisu oczywiście się nie sprawdził. Tysiąc razy podchodziłam już do nie nakładania podkładu albo kremu BB i zawsze kończyło się to dokładnie tak samo. Wydaje mi się, że chyba jest tak, że po prostu jednak ta dodatkowa warstwa, poza kremem naprawdę chroni przed zanieczyszczeniami z zewnątrz, zwłaszcza w mojej pracy, w której powietrze to jeden wielki brud.
Ogólnie efekt jest taki że miałam dzisiaj poczucie, że moja buzia jest naprawdę brudna, pozapychana, wręcz zaniedbana. Dlatego postanowiłam ją naprawdę nieźle oczyścić. Zaczęłam od oleju, zazwyczaj używam go do demakijażu, a dziś trochę „poruszyłam” nim buzię, rozgrzałam i rozluźniłam delikatnym masażem, wierzę że to pomogło ją dogłębnie oczyścić.
Olejek zmyłam mydłem kakaowym o którym kiedyś już wspomniałam tutaj. Następnie oczywiście peeling. Wciąż nie znalazłam idealnego peelingu, na ten moment używam takiego z Tołpy i jestem średnio zadowolona, ale nie robi mi krzywdy, więc chcę go zużyć do końca.
A na koniec wpadła MASKA CZYSTA GLINKA z L’OREAL PARIS, która jest trochę rozczarowująca, ale użyłam jej dopiero ze trzy albo cztery razy, więc jeszcze jej nie skreślam.
Po wszystkim, żeby nie obciążać buzi i trochę ją nawilżyć nałożyłam naprawdę słuszną warstwę żelu aloesowego. Buzia jest rzeczywiście oczyszczona i niepodrażniona, o to mi właśnie chodziło, więc mogę wracać do błogiego nic nie robienia i picia potężnych ilości wody, soków, kompotu i oczywiście ziół.
Miłego odpoczynku!