Nie pamiętam, kiedy ostatnio miałam taki dzień, jak dziś. Zaniedbałam bloga i to jaaak. Prawie cały wolny, od pracy, od uczelni, od wszystkiego, wolny dom, święty spokój! Wykorzystuję go w pełni jak się da, rysując i na zmianę zaglądając do piekarnika, jak się mają moje bułeczki. A przy tym ulubiona muzyka na cały głośnik i ta piękna pogoda za oknem, czysta przyjemność. I tak 3/4 dnia, a wieczorem bieganko w lesie. Od czasu do czasu takie dni to ja lubię, na spokojnie. Rozciągnięte jak najmocniej i łączenie przyjemnego z pożytecznym.
Takie bułeczki moja siostra upiekła już kilka razy, nie wiem skąd ma przepis, ale podebrałam go z jej zeszytu. Za każdym razem, jak tylko je robiła, nie wiadomo kiedy, nic nie zostawało. Nie miałam wielu okazji próbować domowych bułek, dlatego może te wygrywają ze wszystkimi. :D
Skład na 8 sztuk:- 300g mąki pszennej
- 200 g mąki żytniej
- 300 ml letniej wody
- 30 g świeżych drożdży
- łyżka oliwy/oleju
- 3 łyżeczki suszonych ziół (prowansalskie i oregano)
- 2 garście ziaren (u mnie słonecznik i dynia)
- 1,5 łyżeczki soli
- 1 łyżeczka cukru
Jak robiłam? W małej miseczce rozkruszyłam drożdże, z odrobiną wody, 2 łyżkami mąki i cukrem. Odstawiłam na bok przykryte ściereczką na 15 min. W drugiej, dużej misce: mąka pszenna i żytnia, reszta wody, oliwa. Wszystko wymieszałam i dodałam do nich rozdrobnione wcześniej drożdże. Zakryte ścierką jeszcze raz na bok na godzinkę.
Po tym czasie, uformowałam 8 kulek, posmarowałam odrobiną oliwy i posypałam ziarnami na wierzchu. Nie wiem w jakim celu, ale w tamtym przepisie jest mowa, żeby zakryć bułki jeszcze raz i odstawić na pół godziny, to też tak zrobiłam. :d
Później można upiec bułki w 200 stopniach, przez 30 minut!
Najlepsze prooosto z piekarnika! :)