Niektórzy mówią, że boks jest niebezpieczny. Każdy ma swoje myślenie na ten temat. Jestem za tym, by się ruszać. Jakikolwiek wysiłek jest lepszy od braku wysiłku. Owszem, coś złego może mnie spotkać w ringu, ale równie dobrze mogę wyjść na ulicę, być nieostrożnym na pasach i ktoś przypadkowy może mnie rozjechać. Różne rzeczy mogą nam sie przytrafić. Nieważne czy to boks czy też nie, wszędzie może mi się coś stać.
W sobotę walczę na gali w Poznaniu, gdzie od dawna mieszkam. Dla mnie jest to okazja, by pokazać się przed swoją publicznością, choć wiadomo, że walka na antenie Polsatu dała by mi więcej. Nad wszystkim czuwa mój trener Mchitar Bagdasarian, a w przygotowaniach pomogli mi sparingpartnerzy między innymi Tomasz Król, oraz Tomasz Mazur, który teraz też szykuje się do walki. Pojedynek zakontraktowany jest na osiem rund, ale ciężko trenuję i jeśli będzie okazja, by skończyć walkę przed czasem, długo nie będę się zastanawiać. Jestem na tym etapie kariery, że nie chcę kalkulować, chcę walk z jak najlepszymi, bo wiem, że ze słabszymi i tak niczego się nie nauczę. W moim przypadku walka z teoretycznie lepszym dodatkowo mnie mobilizuje, emocje podczas takich pojedynków są większe. Wiem, że walcząc z lepszym zawodnikiem, będę lepiej przygotowany, szybszy, czujniejszy, jeszcze bardziej będę chciał zwyciężyć.
Już w czasach, gdy boksowałem w amatorce, lubiłem boksować za granicą i walczyć z kimś, za kim była publiczność, bo był to dla mnie dodatkowy bodziec, żeby zwyciężyć. Taką walką była zeszłoroczna walka z Leśniakiem, gdzie mimo, że walczyliśmy w Polsce, to on miał zdecydowanie większy doping. Czułem, że publiczność jest "jego", że nikt nie stawia na mnie. Dużą rolę odegrała tu moja żona Natalia, która jeździ ze mną na wszystkie walki już od czasów amatorskich. Wiem, że ona zawsze tam jest, słyszę ją, słyszę co podpowiada, co krzyczy. Myślę, że chce dla mnie nawet lepiej niż niektórzy trenerzy. Tak też było podczas tej walki. Słyszałem tylko jej doping i to mnie bardzo motywowało. Mimo, że go trafiałem, ona ciągle powtarzała, że mam go trafić jeszcze raz i jeszcze raz i faktycznie, gdybym tego nie robił, mógłbym tę walkę przegrać.
Najtrudniejszą walką była remisowa z Staliarchukiem. Nie ma co ukrywać i się tłumaczyć, ale tego dnia byłem słabo przygotowany. Walczyliśmy sześć rund, trzy pierwsze zaliczam sobie, ale później już było słabo. Miałem kryzys i z niego nie wyszedłem. Choć szczerze mówiąc mogli mi dać przegraną, to na szczęście dali remis, bo boksowałem u siebie. Chciałem rezygnować z boksu, ale wyciągnąłem wnioski. Jako jedyna wsparła mnie wtedy moja żona, wyciągnęła mnie z dołu psychicznego, zacząłem dużo ciężej trenować. Cieszę się, że dostałem łomot, wiem że boks to nie żarty, że trzeba się przygotować, bo może się to źle skończyć.
Miałem spore sukcesy w amatorce. Zdobyłem dwukrotnie tytuł Mistrza Polski, wywalczyłem brązowy medal na Turnieju im. Feliksa Stamma, oraz na prestiżowym Międzynarodowym Turnieju w Debreczynie. Jednak za swoje największe osiągnięcie z czasów amatorskich, uważam walki z najlepszymi. Mimo, że część z nich przegrałem, to właśnie z tych walk, najwięcej się nauczyłem. Moim celem jest rozwój. Chcę się cały czas rozwijać, choćby najmniejszymi kroczkami. Chcę iść do przodu i czuć, że jestem coraz lepszy. Mam nadzieję, że efektem tych ciężkich treningów i rozwoju będą walki z najlepszymi.
Nie jestem za boksem kobiet, choć zdarzają się mistrzynie świata, których walki fajnie obejrzeć, natomiast gdyby moja córka chciała, nie odradzałbym jej boksu, ale też bym jej nie zachęcał. Każdy sam musi wiedzieć co chce w życiu robić. Jeśli ciągnęłoby ją do sportu, to nie ma problemu.
Doping przewija się, tak jak przewijał się od lat. To dość ciężki temat. Nigdy nie brałem tego pod uwagę, choć przewijało mi się przez myśl. Miałem taki moment, że sam zastanawiałem się nad dopingiem, analizowałem za i przeciw, ale wystarczyła mi prosta kalkulacja, by wiedzieć, że więcej jest przeciw niż za. Gdyby każdy to przeanalizował, mniej byłoby takich przypadków. Myślę, że tam gdzie są duże pieniądze, doping jest bardziej powszechny. Im mniejsze pieniądze za walki, tym mniejszy doping, bo stawka nie jest aż tak wysoka.
Dużo jest zawodników utalentowanych, którzy marnują się, bo są leniwi. Dużo jest też takich, którzy mają mniej talentu, ale bardzo chcą coś osiągnąć. Nawet najmniejszy talent, gdy będzie ciężko pracować, może zajść daleko. Mówi się, że chcieć to móc i tak, najważniejsze to chcieć, dążyć do celu. Jeśli ktoś ma mniej talentu, musi ciężej pracować, ale prędzej czy później zbuduje fundament.
Zadzwoniła do mnie kiedyś kobieta z Drużyny Szpiku. Opowiedziała o fundacji, o tym, że między innymi jeżdżą do chorych dzieci, zapytała czy nie chciałbym się włączyć. Nie mam dużo czasu, ale jestem za tym, żeby pomagać i kilka razy byłem na takim spotkaniu z dziećmi, zaproponowałem jakąś pomoc, dodatkowo umieszczenie logo Drużyny Szpiku na rzeczach, w których wychodzę do ringu. Mam na tyle ukształtowane nastawienie do życia, że jestem dość odporny. Spotkanie z chorymi dziećmi znoszę lepiej niż np moja żona Natalia. Z takiego spotkania każdy wynosi coś dla siebie. Uczę się doceniać życie, widzę jakie inni mają problemy. Nie oczekuję dużo od życia, a daję z siebie wszystko. Trzeba się cieszyć z tego, co się ma. Na świecie jest tyle problemów, a my przejmujemy się tym, że mamy mniej na koncie. Ja się tym już nie przejmuję, po prostu żyję.