2. PZU Cracovia Półmaraton KRÓLEWSKI
Na ten bieg czekałam, jak małe dzieci na podwieczorek. Wyjątkowo sprawdziłam mapę trasy na wiele dni przed - ulubione ścieżki, rynek, Wawel, bieg obok starego miejsca zamieszkania, dawnej pracy... tyle ile miejsc, tyle wspomnień. Kilka lat mieszkania w Krakowie i oto jestem tu z powrotem, tylko po to, by się przebiec. Oto ja.
Nastawienie miałam iście pozytywne... do czasu. Na trzynastym kilometrze złapała mnie kontuzja życia i jedyne co mi przyszło, to modlenie się tylko o to, by nie upaść i nie zejść z trasy. Ryczałam jak dziecko i walczyłam ze sobą do końca. Wiedziałam, że wystarczy, że na moment się zatrzymam i będzie po zabawie. Na szczęście w nieszczęściu "złego diabli nie biorą", więc mimo wszelkich przeciwności losu udało się i cudem nad cudami, wbiegłam do Tauron Areny. Po medal co prawda nie byłam już w stanie sama dojść, a następną godzinę "śmigałam" bez buta, ale dałam radę. Dumna jak zwykle. Brawo ja!
Dziś pierwsza część fotek - głównie z bratem, pozostałe ( z trasy ) standardowo za kilka dni.