Pisałam przy okazji hummusu, że tahini o wiele łatwiej i taniej jest zrobić niż kupić. W związku z tym, że skończył mi się poprzedni słoiczek (czas najwyższy...) zrobiłam kolejną porcję. Nie podaję proporcji, ile weźmiecie sezamu tyle wyjdzie tahini - zróbcie ile wam potrzeba.
Składniki:
- sezam
- ewentualnie łyżka oleju sezamowego lub rzepakowego
Ziarna sezamu podprażamy na suchej patelni aż lekko się zrumienią i zaczną pachnieć dość intensywnie. Studzimy, wsypujemy do pojemnika blendera i miksujemy. Tutaj przyda się cierpliwość, bo trwa to trochę czasu i trzeba, zwłaszcza na początku, zeskrobywać ziarenka ze ścianek pojemnika, a potem, jak już się naskrobiemy, to ziarna zamienią się w okropnie gęstą masę. Na początku można dodać oleju - będzie się łatwiej miksować, ale nie jest to niezbędne, pasta będzie pastą i bez tego. Poczekajcie, aż masa będzie stosunkowo gładka - ma przypominać masło orzechowe. Tahini przekładamy do słoika i przechowujemy w lodówce. Po jakimś czasie na wierzchu może oddzielić się warstewka oleju sezamowego - wystarczy zamieszać.