Są takie dania, które robi się z jednym okiem oglądając serial i jednocześnie planując obiady na następny tydzień - i wychodzą równie dobrze jak wtedy gdy poświęcamy im całą swoją uwagę, dokładnie wypełniając instrukcje w przepisie i sprawdzając trzy razy wagę składników. Są też takie dania, które nie dość, że wymagają dobrej, sprawdzonej receptury, to jeszcze pełni skupienia, przygryzania języka i wznoszenia modłów nad garnkiem czy piekarnikiem. W moim przypadku takim daniem są, między innymi, pierogi i jagodzianki. Nie zawsze wychodzą, czasem jest klapa, ale jeśli chodzi o jagodzianki jestem już w połowie drogi - znalazłam odpowiedni przepis. Zawsze wychodziły mi pęknięte, rozklejone placki, z których więcej nadzienia wyciekło na blachę niż zostało wewnątrz, a tutaj - całkiem urocze bułeczki. Przepis według Tatter, znaleziony na
Moich Wypiekach.
Składniki (16 bułeczek):
- 500 g mąki pszennej
- 15 g drożdży świeżych
- 80 g roztopionego masła
- 250 ml mleka
- 1 jajko
- 1/2 szkl cukru
- szczypta soli
nadzienie:
- 300 g jagód lub borówek amerykańskich, ja wymieszałam jedne z drugimi
- 3 łyżki cukru
- 1 łyżka mąki ziemniaczanej
dodatkowo:
- roztrzepane jajko do posmarowania
- kruszonka lub lukier
Drożdże rozpuścić w mleku, dodać do mleka masło, połączyć z mąką, cukrem, jajkiem i solą, zagnieść gładkie ciasto. Odstawić do podwojenia objętości.
Wyrośnięte ciasto krótko wyrobić i podzielić na 16 części - można podzielić ciasto na 4, nastepnie każdą z ćwiartek znów na 4 albo oddzielać kawałki po 60 g. Formować okrągłe bułeczki, bułeczki rozwałkowywać na placki - warto, żeby miały krawędzie cieniej rozwałkowane niż środek - i nakładać po łyżce nadzienia. Teraz następuje kluczowy moment kiedy trzeba skutecznie skleić krawędzie placka. Można je w tym celu lekko posmarować wodą. Sklejamy jak pieroga, lekko kulamy w rękach, nadajemy lekko wydłużony kształt i układamy sklejeniem w dół na blasze. Odstawiamy do lekkiego napuszenia.
Podrośnięte jagodzianki smarujemy rozkłóconym jajkiem i posypujemy kruszonką. Pieczemy w 200 stopniach jakieś 20 minut lub do zrumienienia. Po wyciągnięciu blachy ze świeżo upieczonymi bułeczkami uciekamy z kuchni by uniknąć poparzeń. Jeszcze ciepłe jemy z zimnym mlekiem.