Jak to kiedyś mawiał mój kolega, zimą wcześnie robi się późno. Jakkolwiek to brzmi, jest prawdziwe, a długie i chłodne raczej wieczory napawają mnie marzeniami o zimowym jedzeniu. Wczoraj na przykład zaatakowała mnie nieodparta potrzeba upieczenia (i pożarcia, a jakże!) piernika, przekładanego powidłami śliwkowymi i oblanego błyszczącą czekoladą. Znalazłam przepis, który zdał się idealny. W przepisie widniała kawa zbożowa. Nie pijamy takowej w domu, a w Anglii, w moim miasteczku nie ma polskiego sklepu na każdym rogu. Nic nie mogło stanąć mi na przeszkodzie, po upływie niewielkiej ilości czasu (byłoby szybciej, ale mąż nie chciał się angażować) wróciłam do domu ze słoiczkiem "Inki", po upływie kilku godzin, postawiłam na stole pyszny "piernik", taki na już, który nie musi dojrzewać, jest idealnie słodki i spełnił wszystkie moje oczekiwania. Przepis na
stronie Kwestia Smaku. Zapraszam!