Zima jest, ale jakby jej nie było w tym roku. Przynajmniej tu, w południowo zachodniej Polsce porządnego śniegu jeszcze nie widzieliśmy. A z zimą kojarzy mi się cytryna, jako źródło witaminy C na przeziębienie i grypę. Paskudne choróbska przechodziliśmy w tym roku dwa razy, pewnie dlatego, że wszystkich tych wirusów nie ma co wymrozić, bo mrozu w dzień brak. I tak to się wszystko w nocy zamraża, a nad ranem odmraża.
Znalazłam w przepastnych zbiorach przepis na cytrynowca. Robiłam pierwszy raz i pewnie nie ostatni. Zaskoczyło mnie ciasto, bardzo dobre, choć ma tylko trzy składniki. Masa cytrynowa to tylko cytryny, cukier i orzechy laskowe. Wszystko do siebie pasuje. Ciasto jest cienkie, ale bardzo aromatyczne. Do kawy jak znalazł.
Na ciasto:
300 g masła
300 g śmietany
300 g mąki pszennej
Na masę:
2 duże cytryny
300 g cukru
100 g zmielonych orzechów włoskich
Do posypania:
cukier puder, kawałki orzecha do dekoracji
Masło wcześniej wyjmujemy z lodówki i czekamy aż zmięknie. Wkładamy do miski, dodajemy śmietanę i przesianą przez sito mąkę. Zagniatamy ciasto i wyrabiamy tak długo aż będzie elastyczne i gładkie. Przykrywamy ściereczką i odkładamy na 15-20 min.
Cytryny dokładnie szorujemy, a następnie sparzamy wrzątkiem. Na masę ścieramy skórkę na tarce (żółtą część). Białą część obieramy i wyrzucamy. W oryginalnym przepisie miksowało się całe cytryny razem ze skórką i jej białą częścią, ale moim zdaniem było później czuć za dużo goryczy. Następnie cytryny kroimy na mniejsze części i wraz ze startą żółtą częścią skórki mielimy w maszynce lub malakserem. Do masy cytrynowej dodajemy cukier i dokładnie mieszamy aż się dokładnie rozpuści. Dodajemy posiekane drobno orzechy i jeszcze raz mieszamy.
Ciasto dzielimy na dwie części. Pierwszą wykładamy blachę (lub dużą prostokątną formę) starając się by na całej blasze ciasto było jednakowej grubości. Na ciasto nakładamy masę cytrynową. Drugą część ciasta rozwałkowujemy i nakładamy na wierzch. Dokładnie sklejamy brzegi ciasta by masa cytrynowa nie wypłynęła.
Wstawiamy ciasto do piekarnika nagrzanego do 230 C. Będzie gotowe gdy nabierze jednolitego złocistego koloru. U mnie zajęło to trochę ponad 10 min, ale najlepiej kontrolować co jakiś czas.
Kiedy ciasto ostygnie, kroimy je w romby i posypujemy cukrem pudrem, i dekorujemy orzeszkiem. Można też posypać częścią zmielonych orzechów.