Spokojny był.
Pełen ciepłych dni.
I tych szarych także.
Tonął w morzu kawy.
I książek wielu.
Zaczął się intensywnie, bo opić trzeba było pewne urodziny.
I to nawet bardzo!
W międzyczasie musiałam wrócić do uczelnianej rzeczywistości ( ostatni rok, ostatni rok, ostatni...)
Jednak dzięki pewnym chwilom, uciekałam daleko, do innego świata.
A w innych momentach ocierałam ze wzruszenia łzy.
Odkurzałam też czasem wspomnienia.
No i nie zapominałam o napoju Bogów.
Dobre rzeczy też zdarzało mi się zjeść.
I odkryć trochę nowych smaków (marynowana dynia- pyszna ;)
Kawę piłam w idealnym towarzystwie.
Cieszyłam się też z nowego wyposażenia mojego pokoju.
I wciąż trafiałam na książkowe okazje.
A zamiast się uczyć wciągnęłam się w Twin Peaks ( i nie mogę się oderwać).
Taki był ten mój październik.
Spokojny i pełen wrażeń.
Ciepły, a czasem zaczynał przypominać o nadchodzącej zimie.
Wiecie, nawet dobrze mi w tej jesieni.
Miłego dnia!