Pierniczki na musie z daktyli
orkiszowe z dodatkiem mąki z ciecierzycy
Czymże byłyby Święta bez obłoków pary o mocnym, korzennym zapachu, buchających z nagrzanego pieca? Co takiego może kryć się za szklanymi drzwiczkami, które swoim ciepłem zachęcają do ogrzania zmarzniętych dłoni? To pierniki - dla mnie nieodłączny element Świąt od czasów dzieciństwa. Corocznym rytuałem jest wałkowanie w pocie czoła, staranne wykrawanie, przy którym nie brak skrawków surowego ciasta, nierzadko lądującego w ustach gdy nikt nie patrzy oraz późniejsze wspólne lukrowanie - zawsze staranne, lecz nieco nieudolne, przepełnione domową nieperfekcyjnością. Palce sklejone od słodkiego lukru, a niejednokrotnie poparzone gorącymi blaszkami, kolorowe posypki i perełki - to wszystko wprowadza wyjątkową świąteczną atmosferę. Taką, jaka może zdarzyć się tylko raz do roku.
Przepis:
(na dwie blachy pierników)
- 150 g mąki orkiszowej
- 80 g mąki z ciecierzycy
- 1 łyżeczka sody oczyszczonej
- 2 łyżki przyprawy korzennej (tu z tego przepisu) - 5 świeżych daktyli + 1/2 szklanki wody
- 2,5 łyżki oleju kokosowego
- 3-4 łyżki ksylitolu
Mąki, sodę, ksylitol i przyprawę wymieszać w misce. Daktyle pozbawić pestek, pociąć na mniejsze kawałki i włożyć do garnuszka. Podgrzewać na małym ogniu podlane wodą, co pewien czas mieszając i dolewając wody i zblendować na krem. Podgrzać jeszcze chwile, mieszając, aż konsystencja będzie przypominała rzadki miód. Odstawić do wystudzenia. Do suchych składników dodać olej kokosowy i mus z daktyli i wyrabiać ciasto najpierw hakami miksera a później rękoma. Rozwałkować na podsypanym mąką blacie na grubość około 0,5 cm. Piec w piekarniku nagrzanym do 180 stopni przez 15-17 minut. Wyjąć i ostudzić. Najlepiej smakują po kilku dniach.