Cukiniowa kokosowo-makowa wielozbożanka z borówkami, karobowym serkiem, kokosem i orzechami brazylijskimi
Opuchnięte stopy, ramię otarte od dźwigania torby - pamiątki wczorajszego dnia, dowody że to zdarzyło się naprawdę. Niektóre twarze już znajome, inne widziane po raz pierwszy, lecz wszyscy niemal znają się na wskroś, jakby byli jedną rodziną. W ich towarzystwie wszystkie problemy wydają się znikać w magiczny sposób, a ja czuję się swobodnie jak z nikim innym, zrozumiana i akceptowana. I nie było miejsca na smutki czy dręczące myśli - calutkie 6 (a z niektórymi więcej, bo aż 14?) godzin wypełnione uśmiechem, żartowaniem, przytulaniem, a niekiedy nawet łzami wzruszenia. I wspomnienia, które z pewnością pozostaną już na całe życie.
Przepis:- 2 łyżki płatków owsianych
- 2 łyżki płatków żytnich
- 2 łyżki płatków jęczmiennych
- szklanka mleka (tu sojowe)
- łyżka wiórków kokosowych
- łyżka maku
- 1/3 cukinii startej na drobnych oczkach
- łyżeczka mielonego siemienia lnianego
Płatki zalewamy na noc mlekiem, rano gotujemy z dodatkiem maku, wiórków i siemienia do zgęstnienia. Dodajemy odciśniętą, startą cukinię i gotujemy jeszcze chwilę, w razie potrzeby dodatkowo dolewając mleka.
Dziś budzi mnie brutalna rzeczywistość: godzina 9:30, do domu dobija się wspomniana już kiedyś "opiekunka do psa", która na polecenie mojej rodziny pozostającej jeszcze za granicą przyjechał, aby zbadać czy aby na pewno dostałam się bezpiecznie do domu. Tak więc dzień zaczął się od kolejnej niespodzianki: okazało się, żadne połączenia od wczoraj nie dochodzą na mój telefon, co niemal poskutkowało wezwaniem policji w sprawie mojego zaginięcia. Już pal sześć całą awanturę z samego rana - jedyną moim problemem stała się obawa, że nie dostanę zgody na kolejne wyjazdy. Jednak sytuacja (a raczej mama) uspokoiła się dzięki potwierdzeniu przez porannego gościa mojej prawdomówności co do awarii telefonu, więc niebawem zabieram się za rezerwację biletów, aby spędzić nadchodzące urodziny w najlepszym towarzystwie! :)
A na dokładkę po owsiance dołączam kilka migawek z dnia wczorajszego: :)
|
Pierwszym punktem wycieczki był lokal Krowarzywa. Chociaż z dwóch znajdujących się w Warszawie wybraliśmy ten większy, czekający na burgery blogerzy i tak zajęli niemal całe pomieszczenie. A jako przystawkę wszyscy zostaliśmy poczęstowani pomidorami przez Daniela - zachwyt najlepiej wyrażają nasze twarze :> |
|
Domowa lemoniada Klaudii z niezidentyfikowanych owoców oraz mój Cieciorex - wyjątkowy, bo jako jedyny posiadał narośl w postaci wystającego korniszona |
|
Najedzeni blogerzy i ich nowy przyjaciel Bob udają się w dalszą drogę, spotykając na każdym przejściu przemiłych strażaków |
|
Bob jednak nie był oswojony i nie chciał z nami współpracować. Podczas gdy blogerzy wypoczywali wśród miejskiej scenerii, on postanowił niepostrzeżenie uciec na wolność. Mamy nadzieję, że tam, gdzie się teraz znajduje będzie mu lepiej :) |
|
Pod koniec dokuśtykaliśmy (dosłownie!) do Vege Miasta - miejsca, okazało się było zbyt małe by pomieścić wszystkich blogerów oraz znajdujące się wewnątrz nich burgery. Niektórzy zaopatrzyli się tam w pachnące podczas dalszej wędrówki wegańskie ciasta, inni natomiast po odwiedzeniu tarasowych łazienek zaliczyli nieprzyzwoitej wielkości lody(tu pozdrowienia dla Pam :D), których obiektyw aparatu jednak już nie ujął ;) |
A na sam sam koniec chciałam Wam podziękować za cały dzień spędzony w najlepszy możliwy sposób, za to że w mojej głowie ani na chwilę nie zagościła niepotrzebna myśl, za tę niezwykłą atmosferę, której nie czuję w towarzystwie nikogo innego, za uściski, uśmiechy, a nawet łzy wzruszenia:
Asia, Ania, Agnieszka, Agnieszka, Agnieszka, Daniel, Ewa, Klaudia, Kasia, Martyna, Natalia, Pamela, Sylwia, Zuzia i Zosia