Tak na prawdę ten post powinnam nazwać "Z książki kucharskiej mojej Mamy"
Przepis odnaleziony po latach, zapomniany. Z tego co się dowiedziałam ma on ponad 20 lat
i jest niezawodny. Można zrobić go z różnymi owocami, w zależności od sezonu.
Kruchy spód, świeże owoce i lekka pianka to idealne połączenie do przygotowania letniego deseru.
Owocowe ciasto, bo tak nazwane jest w książce przygotujemy z niżej podanych składników:
3 gotowanych żółtek
1/2 szklanki cukru
1/2 paczki margaryny
1 łyżeczki proszku do pieczenia
2 szklanek mąki
1 łyżeczka smalcu
Gotowane żółtka, co to takiego, po co to?
Już odpowiadam, dzięki nim ciasto będzie bardziej kruche. Pamiętajmy również by zagniatając ciasto wszystkie składniki były chłodne i nie ogrzewajmy ciasta za długo w dłoniach, ponieważ to też wpływa na jego kruchość.
Mały garnek wypełniamy do połowy wodą i stawiamy na ogniu do momentu aż zacznie wrzeć. Następnie rozbijamy jaja i delikatnie wrzucamy żółtka, uważając by się nie rozpadły. Gotujemy przez ok 3 minuty i wyjmujemy. Ostudzone kruszymy i dodajemy do zagniatanego ciasta z wyżej podanych składników. Ostawiamy na ok godzinę do lodówki, a następnie
pieczemy w tem. 180 stopni przez ok 45 minut (do momentu przyrumienienia się)
Kiedy spód ostygnie, ubijamy pianę z białek, dodając na koniec 1/2 szklanki cukru.
Piekarnik rozgrzewamy, a na spód wykładamy pianę i rozrzucamy owoce,
Ja użyłam malin i porzeczek.
Zapiekamy ok 10 minut do lekkiego przyrumienienia.
Smacznego!
;)