Co by zatrzeć niechlubne wrażenie bycia kujonką, oświadczam, że prócz nauki robiłam też inne rzeczy - były treningi, był naprawdę udany pokaz tańca, był też Berlin! I o tym Berlinie trochę Wam dziś opowiem, a dokładnie o jednym z berlińskich Jarmarków Świątecznych (Weihnachtsmarkt) przy pałacu Charlottenburg.
Zewsząd dochodzą mnie już świąteczne melodie, co chwilę mijam choinki na ulicach, a blogosfera od dawna tętni świątecznym życiem. Jednak zajęta nauką nie dopuszczałam do siebie tego klimatu. Zresztą szaruga za oknem zupełnie nie przypomina śniegu, który jest dla typowym wyznacznikiem tego, że idą święta. Nigdy też nie byłam osobą, która wpada w wir szaleńczych bożonarodzeniowych przygotowań i zakupów z ogromnym zapałem.
Dla mnie czas przed świętami to raczej okres spokojnego gotowania zupy grzybowej z Tatą, robienie ryby po grecku, strojenie choinki, długie pakowanie prezentów (bo z tym zawsze mam problemy). Omijam centra handlowego szerokim łukiem i wchodzę do nich tylko wtedy, gdy naprawdę jest to konieczne. Staram się robić przedświąteczne zakupy przez internet, poświęcając wcześniej dużo czasu na przemyślenie prezentów. To co się dzieje w centrach zupełnie nie przypomina mi świąt, a jedynie jakiś straszny wyścig po nie wiadomo co.
Jarmark świąteczny w Berlinie
O niemieckich jarmark świątecznych mówi się dużo i głośno. Wraz ze znajomymi planowaliśmy wybrać się na berliński jarmark rok temu, ale z naszej strony pomysł ostatecznie nie został zrealizowany. W tym roku nadrobiliśmy! Nie będę pisała o Berlinie, bo jak to zgodnie stwierdziliśmy - w taką pogodę jak ta za oknem, nawet najpiękniejsze miasto będzie po prostu brzydkie. Uroki późnej jesieni.
Napiszę natomiast o jarmarku przy pałacu Charlottenburg, na który udaliśmy się z polecenia w sobotni wieczór. Przyznam szczerze że jarmarki nigdy nie kojarzyły mi się z niczym specjalnym. Zwykle wstępowałam po grillowanego oscypka z żurawiną i na tym kończyły się moje obchody. W Berlinie jarmarki są rozrzucone po cały mieście i nie koniecznie trzeba jechać do samego centrum, aby zafundować sobie jarmarczny klimat. Charlottenburg Schlus Weihnachtsmarkt jest jednym z tych jarmarków poza centrum - położony jest u wejścia do pięknego pałacu, co na pewno wyróżnia go na tle innych.
Wchodząc na plac przy Charlottenburg pierwszy raz w tym roku poczułam, że święta są tuż tuż. Lapmki, ludzie opatuleni w grube szale i czapki no i nieodzowny element zimy - grzane wino w uroczych kubkach na każdym kroku. Na straganach stosy rejonowych wyrobów, grillowane potrawy, rękodzieło - w sumie jarmarczny standard, ale klimat był niesamowicie przyjemny! W Berlinie byliśmy w dziesięć osób, więc w takim gronie też zupełnie inaczej wszystko się doświadcza, niż samemu czy w parze. Do tego grzane wino i dobry nastrój gwarantowany!
Nie wiem jak to wygląda na dużych jarmarkach w Polsce, ale element który bardzo mi się spodobał to kubki od grzanego wina - nie plastikowe czy styropianowe, ale malowane, charakterystyczne naczynia. Za taki kubek trzeba wpłacić kaucję rzędu 2-3 euro, ale można go potem zabrać ze sobą na pamiątkę, co też uczyniłam :)
Poniżej jeszcze kilka zdjęć, a Wy dajcie znać czy w Polsce są jakieś jarmarki, które koniecznie trzeba odwiedzić!