Na pierwszy dzień z Tygodnia Weganizmu 2016 przygotowałam przepis na
typowo wegańską pastę do chleba, którą można wykorzystać do zrobienia komuś psikusa. Jest to pasta smakiem do złudzenia przypominająca
pastę jajeczną. Ale nie zawiera nawet śladowych ilości jajek. Mój tata za żadne skarby nie chciał uwierzyć, że nie ma w niej jajek, gdy przygotowałam ją na Wielkanoc. ☺ Ale jaja, no nie? Dowcipnisiem, który odpowiada za jajeczny smak jest
czarna sól zwana
Kala Namak. Jest to indyjska sól zawierająca związki siarki, które nadają jej charakterystycznego aromatu i posmaku. Z pomysłem na bezjajeczną pastę zetknęłam się po raz pierwszy parę lat temu na pokazie gotowania autorki
Jadłonomii, z tym, że przygotowała ona wersję z tofu. A ja sobie umyśliłam zamienić tofu na
ciecierzycę i zrobić trochę po swojemu. Podane przeze mnie ilości składników są
orientacyjne. Trzeba je
stopniowo dodawać (zwłaszcza Kala Namak, musztardę i sok z cytryny) i próbować pastę, ponieważ niestety ławo zepsuć smak. Trzeba się wykazać cierpliwością. A jak się nie uda za pierwszym razem, to nie można się zrażać. Wiem, co piszę, bo zdarzyło mi się przedobrzyć z sokiem z cytryny albo musztardą i już smak nie był taki, jak powinien. Miałam akurat takiego farta, że za pierwszym razem pasta wyszła mi po prostu genialna i stąd wiedziałam, że się da. ☺ Więc spokojnie,
nie jest ona trudna, tylko trzeba stopniowo dodawać przyprawy i próbować, aż osiągnie się te idealne proporcje. A efekt wynagradza te trudy.