Uch, to była bardzo, ale to bardzo ciężki dzień. Najważniejsze jednak jest to, że mam go już za sobą i jakoś jeszcze żyję :D Po powrocie do domu i od razu poszłam spać...spać aż do 20.00 czyli przeszło 3 godziny. Potrzebowałam tego, ale myślę, że nie tylko ja, bo połowa osób w szkole wyglądała jak zoombie. Ferie rozleniwiają, strasznie, ale ja się nie dam i wkraczam z roślinną energią! Nie ma to jak doładowanie cukrami z owoców ♥
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ostatnio Tesco (i właściwie nie tylko) szaleje z wegańskimi pysznościami. Cieszy mnie to bardzo, bo zauważyłam, że coraz więcej osób eksperymentuje z takimi produktami. Moja mama nawet skusiła się na prezentowaną dziś pastę i...bardzo jej smakowało! Chyba progres? ;) Lunter to firma pochodząca od naszych dość bliskich sąsiadów - Słowacji. U nas na razie pojawiły się tylko pasty i tofu, ale mam nadzieję, że firma poszerzy horyzonty, tak, jak na swoim rodzimym rynku. Ja skusiłam się na spróbowanie wszystkich past oprócz ''Tataru'', bo na samą myśl mnie po prostu odrzuca ;) Dziś o Skwarkowej, czyli a'la smalczyku. Ciekawi? Zapraszam!
Skład:
Wygląd: Opakowania tych past nie są jakoś szczególnie wybitnie zaprojektowane, a ich grafika kojarzy mi się z produktami czasów PRL. Gdyby nie to, że na wegańskiej grupie FB zostałam zasypana zdjęciami tych past, to nigdy bym nawet na nie nie spojrzała :P Kolor nijaki, wyblakły...no nic, przecież nie wolno oceniać po okładce! Na kartonowej ochronce widnieją takie napisy jak: ''bez cholesterolu'', ''bez konserwantów'', ale jak się wniknie trochę w skład, to jednak z kolorowo nie jest ;)
Smak: Po otwarciu pudełeczka od razu dostałam sygnał do nosa - ''Natalia, to będzie dobre''. Cudowny aromat prażonej cebuli i czegoś podwędzanego. Bardzo zdziwiła mnie konsystencja, bo dosłownie pływała w oleju, ale myślę, że po prostu trafiła mi się taka partia, bo to normalne zbyt nie było. Jednak dałam sobie radę, olej odlałam i zabrałam się do testu smaku. Pasta przyjemnie nabiera się na nóż i ładnie rozsmarowuje na pieczywie czy warzywach (polecam z surowym ogórkiem!). Jest aksamitna, gęsta i kremowa. Myślałam, że znajdę w niej skwareczki z cebuli, ale była raczej jednolita. Jej smak to czysta poezja! Uwielbiam cebulę, a taką pieczoną czy podsmażaną już w ogóle, a ta pasta właśnie smakuje, jak smażona cebulka do jajecznicy ;) Od razu skojarzyła mi się z czasami przedszkolnymi, gdy tata co niedzielę smażył jajówkę na cebulce - PYCHA! Teraz jajek staram się unikać jak ognia więc...pocieszam się taką pastą o smaku cebuli :D Tofu w składzie występuje, ale absolutnie tu go nie czuć. Jedyne czego można się tu doszukać to smak ów cebulki i wędzonego a'la sera z płatków drożdżowych. Pyszna i godna polecenia! Wierzcie, smakuje nawet mięsolubnym :)
Podsumowując:
10/10!
Cena - ok. 4 zł Tesco
Czy kupię ponownie? - Ba! Już jedno opakowanie ponownie w lodówce ;)