Dziś poświęcam się w 100% nauce, a więc niestety nie wiem, czy odwiedzę Wasze blogi, a także nie wiem, czy odpowiem na komentarze. Jednak jestem dobrej myśli i postaram się wszystko tak zorganizować, aby dzień był udany i wykorzystany na maksa! Szykują się też drobne zakupy, a jutro...jutro ''sąd ostateczny''.
Lubicie pasty kanapkowe? Ja z chlebem ich nie jadam, ale na waflach ryżowych...o tak! Ostatnio mam na nie taką chcicę, że jem praktycznie codziennie :D Cóż...jeśli ma się takie zachcianki to trzeba je spełniać! Na blogu pasty Lunter pojawiały się już kilkakrotnie. Można tutaj przeczytać o
Skwarkowej,
Farmerskiej i
Francuskiej. Dziś kolejny wariant - Meksykańska! jak wypadnie? Zapraszam :)
Skład:
Wygląd i smak: Rozpisywać się nad wyglądem opakowanie nie będę, bo już nie raz przy recenzji produktów Lunter mówiłam, że kojarzą mi się z PRL i kropka :D Grafika mają kiepskiego, albo po prostu to ich taki specyficzny styl.
Pasta w środku jest czerwona i ma w sobie drobinki papryki czerwonej i zielonej. Jej zapach na samym początku mówił jedno - będzie pikantnie! Czy tak też się okazało? Powiem Wam, że na początku jej kosztowania wydała mi się totalnie mdła i bez wyrazu. Nie czułam żadnej ostrości, a jedynie skórki od papryczek. Jednak po czasie, kiedy pastę już zjadłam na końcu języka zaczęło mnie palić. Było to przyjemne, nie nachalne, ale nasilające się z minuty na minutę. Dla osób o wrażliwych kubkach smakowych będzie raczej za ostre, ale myślę, że to fajna alternatywa dla wszystkich past z tofu, które są raczej bardzo delikatne. Ogólnie fajna rzecz, ale nie tak wybitna jak pozostałe smaki :) Czy polecam? Tak, bo możliwe, że sama do niej wrócę.
Podsumowując:
7,5/10
Cena - ok. 4 zł Tesco
Czy kupię ponownie? - Być może