Lubicie owocowe czekolady? Ja tak, byleby nadzienie nie było pod postacią wodnistego dżemu, który wylewa się i zawsze upaćka Ci ubranie/palce/twarz/wklei się we włosy.
Dziś recenzja kultowej wersji Milki - truskawka z jogurtem.
Chyba każda firma ma truskawkową czekoladę, nie oszukujmy się - to klasyk. Ma ją Wedel, Ritter Sport, Goplana, Lindt...
Zapraszam!
Skład:
Wygląd: Klasyczna tabliczka z fioletem i fioletową krową. Na samym wstępie kuszą nas soczyste truskawki i kostki czekolady. Na plus jest to, że w ostkach nie ma ''dżemu'', a jedynie krem jogurtowo-truskawkowy. W rządku mamy po 3 kostki, a każda wytłoczone ma logo firmy. Jak to na milkę przystało, kostki są cienkie.
Smak: Zacznę od czekolady, która jest piekielnie słodka! Już zapach zdradza nam niezłą, cukrową bombę. Niby nadzienie ma nam równoważyć słodycz, ale tak nie jest. Owszem drobinki truskawek, swoją drogą bardzo małych, nadają lekkiego kwasku, ale to za MAŁO. Jogurt wcale nie jest kwaśny, a całość mi jakoś nie gra. To nie moje klimaty i na pewno nie sięgnę po nią 2 raz, oj nie.
Podsumowując:
6/10
Cena - 2-4 zł każdy sklep (prawie)
Czy kupię ponownie - Nie