Dorodna rzodkiewka, zielona sałata, gruntowy ogórek czy malinowe pomidory. Kuszą na wiosennych straganach, a my zmęczeni monotonią zimowej diety na ogół mamy duży kłopot aby im się oprzeć.
Świeża rzodkiewka potrafi przecież odmienić nawet zwyczajną kanapkę, mizeria ze świeżych ogórków jest taka pyszna, a młody pomidorek nadaje sens każdej wiosennej sałatce.
Z jednej strony po zimowych szarugach szukamy odmiany i urozmaicenia, a z drugiej obawiamy się drzemiącej w nowalijkach chemii i możliwego zatrucia.
Jaka jest prawda? Jak to jest z tą chemią? I czy można się jej w jakiś sposób pozbyć?
W sezonie warzywa rosną w gruncie. Mają naturalny dostęp do słońca, deszczówki i występujących w glebie składników mineralnych. Nad tak zwanymi nowalijkami rozciągany jest solidny "parasol ochronny".
Abyśmy mieli do nich dostęp w kwietniu i maju, rosną bezpiecznie w szklarniach gdzie nie straszny im silny wiatr, nocne przymrozki czy ulewa. Specjalne torfowe podłoże zapewnia im cały wachlarz potrzebnych składników odżywczych, a sama szklarnia optymalną wilgotność i temperaturę do wzrostu. Czegóż chcieć więcej? Czy jest coś czego im brakuje? A i owszem. Brakuje im solidnej dawki słońca która jest niezbędna aby warzywo nabrało słodyczy i zapachu, ale też aby urosło zdrowe i dorodne.
Aby zrekompensować roślinie deficyt promieni słonecznych producenci stosują nawozy sztuczne na bazie azotu.
Po co roślinom azot?Azot to pierwiastek niezbędny do prawidłowego wzrostu rośliny. Sprawia że jest dorodna, zdrowa i pełna wartości odżywczych (chlorofilu, karotenu, witamin). Natura jest samowystarczalna i jeśli tylko mamy słoneczne lato, nie potrzebne są żadne nawozy sztuczne. Roślina zaczerpnie z gleby i powietrza wszystko czego jej potrzeba.
Jeśli chodzi o nowalijki, problemem jest brak słońca który producenci rekompensują nawozami azotowymi, oraz fakt iż roślina pobiera je w sposób nieselektywny, czyli nie tyle ile potrzebuje, a tyle ile ma dane.
Kluczem jest tu mądrość producentów czyli nawożenie tyle ile rzeczywiście potrzeba. Niestety w wielu przypadkach chęć zysku przeważa nad zdrowym rozsądkiem i troską o zdrowie nabywców. Producenci chcą aby to ich produkty były najdorodniejsze i dostępne na sklepowych półkach najwcześniej, ponieważ można na nich wówczas zarobić najwięcej.
Gdzie rośliny kumulują azotany?Zbyt dużą ilość azotanów rośliny niestety kumulują. Najwięcej w liściach (sałata, szpinak, kapusta) oraz organach spichrzowych (rzodkiewka, marchew, pietruszka, seler). Najmniej w części będącej organem rozmnażania czyli tam gdzie występują nasiona. Teoretyczni najbezpieczniejszy będzie więc pomidor czy ogórek.
Zjedzenie żywności "bogatej" w azotany może doprowadzić do zatrucia. Objawów może być mnóstwo.
Od wysypki, podrażnienia żołądka czy wątroby, aż po uporczywe bóle głowy czy biegunki.
1 maja minęły dwa lata od mojego sławetnego zatrucia zielonym ogórkiem. 2 tygodnie potwornej wysypki. Można o tym przeczytać
TU, oraz
TU i
TU.
Sposoby na azotany!Badania wykazały że nowalijki mają taką samą wartość odżywczą jak warzywa zebrane w sezonie.
Nie jest więc prawdą twierdzenie że nie mają wartości. Mają.
Odradzam Wam jednak kupowanie ich w supermarketach. Jeszcze mi się nie zdarzyło kupić rzodkiewki, ogórka czy pomidora w markecie. Zawsze wybieram targowiska lub zieleniaki, ale takie co do których mam pewność. Nawet jeśli mieszkacie w dużym mieście, nie macie ani dostępu do sklepów ekologicznych (w których nie oszukujmy się ceny przyprawiają o zawrót głowy) ani zaufanych sprzedawców na targowiskach, nie kupujcie w marketach !!!Do supermarketów warzywa przywożone są w foliowych workach. Powstała w takim worku wilgoć powoduje przekształcenie się azotanów w rakotwórcze nitrozoaminy. Rolnicy pakują swoje towary w skrzynki. Nie ma znaczenia czy drewniane czy plastikowe. W skrzynce warzywo "oddycha".
Małe zieleniaki, nawet te wielkomiejskie, mają swoich dostawców i w obawie przed utratą klientów nie sprowadzą byle czego. Przy ogromnej miejskiej konkurencji dla nich to być albo nie być.
Nie jestem naiwna. Nie wierzę że sprzedawane w maju rzodkiewki czy sałata są wolne od azotanów. Nawet u moich zaufanych sprzedawców z targu. Dni są krótkie. Słońca mało. Sypią bo inaczej plon będzie lichy, a na liche warzywo nie ma amatora. Ile sypią? Nie wiem.
Warto jednak wiedzieć że azotany są związkami rozpuszczalnymi w wodzie i kumulującymi się w skórce i tuż pod nią. Ta wiedza jest bardzo istotna i bardzo cenna bo sprawia że nie będziesz musiała odwracać głowy przechodząc obok zieleniaka, a na widok mizerii język nie ucieknie Ci do pewnej części ciała.
Do czego potrzebna nam ta wiedzą?
Azotany gromadzą się w skórce i tuż pod skórką:* każde warzywo dokładnie wyszoruj i obierz ze skóry. Ogórka, młodą włoszczyznę czy pomidora.
Azotany to związki rozpuszczalne w wodzie:* sałatę, nać, szczypior czy inne zielone warzywo wymocz przynajmniej 15 minut w zimnej wodzie. Rzodkiewkę najpierw dokładnie umyj, potem wymocz.
Uczulenia dostałam 2 lata temu. Odkąd zgłębiłam wiedzę o azotanach i stosuję się do tych zasad nic mi nie jest, a na chemię jestem wyjątkowo wrażliwa.
Warto stosować te zasady nawet w sezonie jeśli mamy pochmurne lato.
Ze swojego doświadczenia radzę:* kupuj warzywa małe i mizerne. Zbyt duże i dorodne to większe ryzyko zwiększonej ilości azotanów.
* wracaj uwagę na liście rzodkiewki. Jeśli są żółte to rzodkiewka jest przenawożona. Liście powinny być idealnie zielone.
* kupuj ogórki małe gruntowe. Unikaj tych dużych, szklarniowych.