
Stres bywa motywujący. Daje siłę napędową, pobudza adrenalinę, pomaga w trudnych sytuacjach. Ale permanentny stres, połączony ze strachem i ciągłym smutkiem to najkrótsza droga na „tamten świat”. A gdy dodać do tego biedę, brud i towarzystwo ludzi, który ciągną w dół... Czy tak wygląda czyściec? A może to już jest piekło?
Tytuł: Margo
Autor: Tarryn Fisher
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Jest takie miasteczko. Bardzo smutne miasteczko. Pełne zmęczonych i złych ludzi. Nagryzionych przez ząb czasu, codzienność i biedę. Jest tam też dom, nazywany pożeraczem, którego tajemna moc polega na... odbieraniu radości. Mieszka tam mała dziewczyna, która za wszelką cenę próbuje przetrwać i nie zwariować. Czy w Bone szczęśliwe zakończenie w ogóle jest możliwe?
Margo to książka, która bardzo mocno wpływa na czytelnika. Już po pierwszych stronach czujemy się przytłoczeni ciężkim i depresyjnym klimatem. Za sprawą mocnych i szczerych opisów powoli zagłębiamy się w mrocznej beznadziei i w bagnie ludzkich pragnień. Momentami jest naprawdę ciężko i dołując. Jeśli więc szukasz czegoś, na poprawę nastroju, omijajcie Margoszerokim łukiem.
Jednocześnie ta książka naprawdę daje do myślenia. Obserwując ludzi zamkniętych w ich małomiasteczkowej mentalności, zepchniętych na margines społeczeństwa, nie raz zastanawiamy się, jak życie potrafi być niesprawiedliwe, jak pozorna jest ochrona państwa. Bo chociaż akcja książki nie rozgrywa się w Polsce, schemat jest ten sam. Bezrobocie, brak perspektyw i alkohol... Ta mieszanka doprowadza na manowce niejednego z bohaterów.
Ale Margo nie dzieje się tylko w rzeczywistości. Najważniejsze i jednocześnie najstraszniejsze rozgrywa się wewnątrz, w głowie dziewczynki tak samotnej, że powoli zaczyna nadawać domowi ludzkich cech. Co jest prawdą, a co ułudą? W plątaninie emocji i uczuć, z których nie wszystkie są prawdziwe, bardzo łatwo się pogubić. Nic dziwnego, że dziewczyna powoli traci kontakt z otoczeniem i coraz bardziej oddala się w stronę absurdu. Te fragmenty śledziłam z coraz większym przerażeniem. Do czego zdolna jest Margo? Do wszystkiego, co jej chory umysł uzna za sprawiedliwość.
Sama historia była dość długo wciągającą opowieścią. Tak, zasmucała mnie, ale wciąż intrygowała. Jednak w pewnym momencie straciłam dla niej serce. To wszystko działo się za wolno, za dużo było społecznych okropności, a za mało akcji i planu. Maszyna toczyła się siłą rozpędu w nieokreślonym kierunku. I ostatecznie... nie dotoczyła się nigdzie. Zabrakło mi jakiegoś finalnego zwrotu akcji, przytupu, kontrastu, punktu kulminacyjnego, czegoś, co by mną potrząsnęło i zamknęło historię. Ostatecznie książka skończyła się nagle, bez żadnego powodu w tym, a nie innym momencie. I muszę przyznać, byłam rozczarowana. Poczułam się, jakby ta cała depresyjna opowieść, tak naprawdę nie miała sensu, nigdzie mnie nie doprowadziła, trochę pomęczyła, a potem nagle porzuciła.
Mieszane uczucia mam również, jeśli chodzi o ocenę zachowania głównej bohaterki. Z jednej strony autorka dużo miejsca poświęciła jej wykreowaniu, z drugiej, nie zawsze kupowałam uzasadnienie jej działania. Coś w tym było sztucznego, a ostateczne wyjaśnienie to dziwna mieszanka kłamstw i prawdy.
Margojest książką dziwną, ciężką i bardzo emocjonalną. Gdy ją czytałam, czułam, jak powoli otacza mnie ciężka atmosfera Bone. Jednak niektóre rozwiązania były przekombinowane, a zakończenie rozczarowało mnie brakiem przytupu. I chociaż sama powieść nie jest zła, to czytałam już lepiej skonstruowane thrillery. Wolę inne tytuły autorki.