Tomasz widzi i wie więcej. Dla niego duchy i zmory to chleb powszedni. Nasze niepokojące myśli biorą się właśnie od nich. Niektóre, z tych istot, są tylko upierdliwe, inne z kolei bardzo niebezpiecznie. Tomasz, z zawodu informatyk, z zamiłowania... egzorcysta. To właśnie w jego rękach leży nasze dobre samopoczucie, a nie raz nawet, życie. Przypadkiem trafia na wyjątkowo podłego potwora. Wchodzi z nim w swoistą potyczkę. Kto okaże się silniejszy? Kto wygra, a kto zginie?
Już na samym początku niesamowicie spodobał mi się pomysł na tę książkę. Rzeczywistość, która kryje się gdzieś pod tym co widzimy, to koncept, który zawsze zwraca moją uwagę. Tym razem mamy świat demonów i duchów, które nikt z nas nie jest w stanie zauważyć. Ale poczuć jak najbardziej. Przejawi ich „działalności” znane są chyba każdemu Czytelników. I to jest bardzo fajne. Skorzystanie z tego, co jest zupełnie zwyczajne i nadanie temu nowego znaczenia, świetnie sprawdziło się jako motyw przewodni.
Nie obyło się bez pewnych podrobień. Tym razem cały czas nasuwały mi się skojarzenia z Kubą Wędrowyczem. Magia, demony, rytuały, radzieckie akcenty i w pewien sposób również dziadek egzorcysta. Nie są to jednak analogie bardzo oczywiste, ale jednie pewne zbieżności, nieuniknione przy poruszaniu podobnych tematów.
Książka jest porządnie wydana, chociaż bardzo cienka. Niech Was jednak nie zraża jej grubość. Już od pierwszej strony akcji autor nie skąpi nam przypływów adrenaliny. Są pościgi, pułapki i mrożące krew w żyłach sceny.
Poza głównym wątkiem, nie pojawia się raczej wiele historii pobocznych. Można się dopatrzeć ciekawych relacji z jednym z duchów, kilka wniosków o korporacji czy wspomnień dziadka egzorcysty. Ostatecznie jednak fabuła skupia się na jednym celu... dorwaniu „tego złego”.
Dużym plusem jest osadzenie wykreowanego porządku rzeczy na solidnych podstawach. Pomysł na duchy i potwory nie jest zupełnie wyssany z palca, ale stanowi zgrabne wykorzystanie ludowych (i przede wszystkim polskich) legend. Lubię, gdy autor znajduje głębsze uzasadnienie dla opisywanych wydarzeń niż tylko własna wyobraźnia. Tym razem tak jest, co sprawia, że nie wątpimy w racjonalność opisywanej historii.
Gdyby miała się do czegokolwiek przyczepić, to do zakończenia. I nie chodzi mi o jego wartość merytoryczną. Od tej strony wszystko prezentuje się świetnie. Mamy zamknięcie poruszanych wątków, finał będący naturalną konsekwencją opisywanej akcji, ale... za szybko! Akcja goni akcję, chwila moment i koniec. Fabuła urywa się tuż po „załatwieniu” najważniejszego tematu. A moim zdaniem mogłaby się jeszcze ciągnąć i ciągnąć.
Bardzo spodobał mi się świat przedstawiony we Wtajemniczeniu.Był jednocześnie magiczny i zwyczajny. Wielość duchów, ich odmienność i złożoność świata, z którego pochodziły tylko podsycało moją wyobraźnię. Książkę przeczytałam jednym tchem i wciąż mi było mało. Mam nadzieję, że doczekam się, tym razem grubszej, kontynuacji.