Wracam do garów po dłużej nieobecności spowodowanej brakiem chęci, tudzież "nawy" twórczej, czyli przesilenie jesienne daje o sobie znać. I o ile uwielbiam deszczowe, pochmurne dni, tak w ostatnim czasie nie potrafiłam ze sobą zrobić nic konkretnego. Praca, studia, zmiany harmonogramy dziennego wybiły mnie z rytmu.
Dzisiaj proponuję danie, które zrobiłam jakieś dwa tygodnie temu, na fali fantazji jesiennej i wizyty na targu. W poprzednim przepisie robiłam makaron dyniowy, na drugi dzień, z reszty masy ugotowanej dyni, zrobiłam naleśniki. Co okazało się wcale niełatwym zadaniem... ale od początku.
Ciasto naleśnikowe wymagało wielu zmian proporcji - masa dyniowa jest rzadka i delikatna. Dodałam do niej dwa jajka, mąkę i olej tak, aby powstała w miarę gęsta masa. Mąka jest najważniejsza - ciasto musi być gęściejsze niż na tradycyjne naleśniki. Ponadto nie rozpływa się na patelni w taki sam sposób - trzeba pomóc ciastu łyżką. Przepis raczej dla wprawionych naleśnikowców. Do ciasta dodałam również trochę soli, pieprzu, kurkumy oraz przyprawy pięciu smaków, którą można dostać prawie w każdym sklepie. Dzięki temu nabrały fantastycznego smaku. Nie polecam przewracania naleśników łopatką. Musimy wykorzystać nasze zdolności i przerzucać je bezpośrednio na patelni, podrzucając do góry.
Naleśniki rekompensują te trudności niepowtarzalnym smakiem i delikatnością.
Do farszu użyłam pół kilo wieprzowiny, 1 cebulę, średniego pora, pół główki małej białej kapusty, 1 czerwoną paprykę i marchew. Wszystko kroję w piórka. W nagrzanym woku podsmażam pokrojoną w kostkę wieprzowinę, dodaję dwie łyżki ciemnego sosu sojowego, odrobinę przyprawy pięciu smaków, trochę cukru, soli i pieprzu, Jak mięso zmięknie, dodaje warzywa i podsmażam wszystko razem.
Potem już tylko nakładać na naleśniki, zwijać i zajadać!