Przeżyłam cudowny weekend w Trójmieście. Nie mogło być inaczej, skoro w jednym miejscu spotkało się 11 blogerów (głównie kulinarnych). Dzięki gościnności
Pameli i
Gosi, mogliśmy się w końcu poznać.
Czułam, jakbyśmy spotykali się od dawna. To była taka niesamowita magia, było mnóstwo wspólnych tematów, niekończące się rozmowy i pyszne jedzenie. Czego chcieć więcej? :)
Pierwszego dnia udaliśmy się do Pam na wspólne gotowanie. Było dużo śmiechu, a obiad był naprawdę smaczny. Było w nim wszystko, co znalazło się pod ręką.
|
Obiad oczywiście został sfotografowany :) |
|
Czekając na obiad można było zająć się najcudowniejszym pieskiem na świecie :) |
Po obiedzie poszliśmy na spacer, by spotkać się z Gosią. Po nim rozdzieliliśmy się i wieczory spędzaliśmy osobno. Część u Gosi, a część u Pameli.
W sobotę rano razem z Pamelą ugotowałyśmy wielki garnek owsianki. Muszę powiedzieć, że dawno nie jadłam tak pysznego śniadania. Podejrzewam, że ogromną rolę odegrało tu towarzystwo!
|
Obowiązek obowiązkiem jest...zdjęcia musiały być :) |
Po śniadaniu przenieśliśmy się na...Targ Śniadaniowy do Sopotu. Byłam pierwszy raz i w sumie już wiem, że to bardzo ciekawe miejsce. Cudowna inicjatywa. Mili ludzie z pasją.
|
Blogerzy zaatakowali stanowisko z przyprawami! |
Z Targu Śniadaniowego przenieśliśmy się na plażę, by odpocząć, pogadać i zjeść pyszności przygotowane przez Gosię.
Następnym przystankiem był Gdańsk, a raczej...obiad w Gdańsku ;)
Pełni sił wybraliśmy się na Jarmark św. Dominika.
|
Pieczywo pięknie pachniało, a stanowiska z nim były właściwie co chwilkę. |
Po całym dniu byłam bardzo zmęczona, ale dużo zobaczyłam i to było bardzo pozytywne zmęczenie. Gdańsk bardzo mi się spodobał, a dzień minął niezwykle szybko.
W niedzielę musiałyśmy wstać wcześniej, zjadłyśmy szybkie śniadanko i nadszedł czas pożegnań.
Niektórzy pobyt przedłużyli do poniedziałku (zazdroszczę fukafe!), ja musiałam wrócić do domu. Mam jednak teraz tyle pozytywnej energii, że nawet samotna podróż pociągiem nie była straszna.