Lubię grudzień. Do pełni szczęścia od samego początku miesiąca brakuje mi tylko płatków śniegu lecących z nieba.
Zaczynam mieć trochę luzu na uczelni (czytaj zaliczyłam psychologię, która spędzała mi sen z powiek i udało mi się to w pierwszym terminie). Mam chwilkę, by usiąść i pomyśleć o świętach. O tych wszystkich, które były i tych, które będą. Cieszę się na sobotnie pieczenie pierniczków. Taka mała rodzinna tradycja, bo od zawsze robimy to w mikołajkowy lub najbliższy weekend -
tak wyglądały nasze zeszłoroczne pierniki :) Myślę, że w tym roku też pochwalę się efektami.
Wspominam zeszłoroczne Mikołajki, które teraz będą zupełnie inne, bo w niedzielne popołudnie wrócę do siebie do Poznania. Nadal kocham to święto, bo naprawdę lubię sprawiać innym małe przyjemności, kupować dla innych prezenty - nawet te najmniejsze.
Dla mnie największym prezentem jest 4 z psychologii :) Nie potrzebuję niczego więcej.
Zawsze w grudniu rozpoczynam myśleć o podsumowaniu roku. I powiem Wam, że mimo wszystko to był dobry rok.
Przesyłam duuużo ciepełka!