Lubię panią Beatę Pawlikowską, ale wcześniej nie czytałam jej książek podróżniczych. Przeczytałam "Kurs szczęścia", "W dżungli zdrowia" oraz "Moje zdrowe przepisy". Te książki zdecydowanie przypadły mi do gustu.
Książkę Blondynka na Czarnym Lądzie znalazłam przypadkiem u mamy na półce i postanowiłam zobaczyć, czy też mnie przekona.
Autor: Beata Pawlikowska
Tytuł: Blondynka na Czarnym Lądzie
Ilość stron: 214
Data wydania: 2010
Mam mieszane uczucia. Początek bardzo mnie zawiódł. Czytałam ją jakby na siłę, bo naprawdę chciałam znaleźć w niej coś dobrego. Do 116 strony nudziłam się. Dobrze, że rozdziały są krótkie to przynajmniej lepiej szło. Denerwował mnie Michał i w zasadzie nie wiem czy istniał naprawdę. Miałam wrażenie, że niektóre przygody zostały zmyślone lub naciągnięte. Opowieść staje się ciekawsza podczas "porwania" pani Beaty i Michała do wioski tubylców. Od tego momentu książka jest jakby inaczej napisana.
Końcówka była dużo lepsza niż początek. Gdybym wiedziała, co mnie czeka, to pewnie bym po nią nie sięgnęła, ale przeczytałam i żałuję tylko troszeczkę. Najbardziej tego, że mogłabym czytać inną książkę, a męczyłam się z tą.
Jeśli chcecie być na bieżąco z tym, co u mnie prywatniej, to zapraszam do obserwowania na snapchat (wikuuusxx)