Do napisania tego posta zbierałam się bardzo długo. Właściwie od miesiąca rozmyślałam nad tym, jak całość ma wyglądać.
Doszłam do wniosku, że po prostu trochę opiszę co się działo, wyciągnę wnioski. Aż sama jestem ciekawa, co z tego wyjdzie.
Mój rok był..dobry. Tak. Myślę, że to najlepsze określenie. Nie było źle, ale jakoś wyjątkowo też nie było.
Jeśli chodzi o kwestie blogowe to wszystko
obróciło się o 180 stopni. Zakończyłam pewien rozdział i rozpoczęłam nowy. Czuję się tu lepiej, mam nadzieję, że Wam też to odpowiada. Jest inaczej, ale pasuje mi.
W ciągu całego roku najwięcej miłych chwil przeżyłam dzięki
Szlachetnej Paczce. Choć spotkania były późno, byłam zmęczona, to miałam świadomość, że robię coś dobrego. Coś, co sprawi, że komuś będzie żyło się łatwiej. Coś, co sprawi, że ktoś się uśmiechnie i uwierzy w siebie. To było cudowne. No i zostałam darczyńcą.
Nie stworzę podsumowanie miesiąc po miesiącu, bo chyba nie pamiętam wszystkich faktów.
Utkwiły mi w pamięci rzeczy wyjątkowe, tak jak oczywiście Szlachetna Paczka, ale również mój pierwszy udział w
komisji wyborczej (nam akurat liczenie poszło szybko), drugi rok z rzędu zostało mi przyznane
stypendium (praca w szkole się opłaca - jestem tego dowodem, a raczej moje stypendium jest). Jeśli chodzi o wakacje to uważam, że były udane. Spędziłam tydzień z mamą i siostrą
nad morzem, zrobiłam ciociom i dziadkom niespodziankę i bez zapowiedzi odwiedziłam ich na urlopie (byli niezwykle zaskoczeni, a ja dzięki temu spędziłam z nimi wspaniałe kilka dni).
Nie mogę zapomnieć o
osiemnastce. Właściwie nie tyle jednej osiemnastce, co o kilku, na których byłam. Muszę przyznać, że mam fantastycznych znajomych w klasie. Z nimi każda osiemnastka była udana :)
Zdecydowanie
polepszyły się moje stosunki z siostrą, co można zauważyć na instagramie. Nie tyle na moim (
klik), co na jej (
klik, klik)
W kuchni moim największym sukcesem jest zdecydowanie odkrycie
gotowanego sernika, który podbił serca wszystkich członków rodziny.
Od stycznia 2014 roku jestem
wegetarianką. W sumie nawet o tym zapomniałam, bo to dla mnie już oczywiste.
Największą porażką tego roku jest to, że nie zdałam egzaminu na prawo jazdy i dałam sobie z tym na razie spokój. Mam inne zmartwienia. Na razie potrzebuję przerwy. Długiej.
Może nie jest to najdłuższe podsumowanie roku, ale myślę, że wystarczy.
Życzę Wam, aby następne miesiące były pełne pozytywnej energii, miłości i ciepła.Szczęśliwego Nowego Roku! :)