Heloł, Robaczki! Dzisiaj Wasz ulubiony cykl na owsianym blogu, czyli występy gościnne. Jako, że nie zawsze mam coś do powiedzenia, a wyszukiwarki kierują do mnie jedynie na owsiankę i kawę, postanowiłam zapytać inne znane i lubiane blogerki, po jakich hasłach czytelnicy trafiają na ich blogi. Ojj, zdziwicie się co też ludziom w czaszkach siedzi.
Od kwietnia 2015 prowadzę Jaskółczarnię - najbardziej dziewczyńskie miejsce w sieci. Piszę o herstorii, feminizmie, społeczeństwie. Poza tym zachwycam się corgi, lamami i piję zieloną herbatę.Mój chłopak chce grać
Rozumiem twój problem. Czasem przykro patrzy się na osoby, które mają jakieś zajęcie. I nie tylko “coś tam robią”, ale autentycznie je to fascynuje i pochłania. Zwłaszcza, kiedy sami się nudzimy. Przyznaję, że wtedy zazdrość jest największa. Ale jest na to rada. Wystarczy znaleźć sobie zajęcie. Zapytasz pewnie jakie. Już przychodzę z pomocą. Możesz patrzeć, jak twój chłopak gra. Sprawdza się zwłaszcza przy przygodówkach. Jak znudzi ci się patrzenie, zacznij robić coś innego. Możesz czytać książki, oglądać seriale, sprzątać mieszkanie. Wyjść na długi spacer i śpiewać pod nosem. Albo wpisywać w wyszukiwarkę hasła kierujące na fajne blogi.
Teresa M. Ebis. Wróżka Starych Kamienic i Pani Smoków w jednym. Okrzyknięta przez czytelników mianem prekursorki horroru budowlanego. Członkini dwuosobowego zespołu ArchiSpecSłużba czyli Nawiedzaczy. Jedną z jej niezaprzeczalnych zalet jest umiejętność odczytywania przyszłości z zupek chińskich.
Co lubią Menele?
Specyficzna odmiana projektanta, włażącego tam, skąd diabeł już dawno uciekł z wibrującym wśród ceglanych ścian krzykiem. Zwykle rodzaju żeńskiego. Wyhodowana sztucznie w warunkach projektowych. Mierzenie, fotografowanie i zachwycanie się starą poniemiecką sztuką budowlaną, ma już we krwi. Tuż obok nutelli, majonezu i dobrego humoru.
Pewnego dnia, za sprawą bastaleny, opisywany powyżej gatunek postanowił wyjść z zawalonej piwnicy i podzielić się swoimi przygodami w starych kamienicach z resztą świata. Do tamtej chwili przedstawiał publice tylko zdjęcia. Zatem nastał czas i na słowo pisane. A bastalena stała się matką chrzestną Meneli z Biura ;)
I dotarli czytelnicy do Meneli, i zaczytali się w horrorach budowlanych po same uszy. Dobijali się różnymi źródłami: rozległymi niczym morza i wąskimi jak górskie potoczki. Wyboistymi dróżkami i latającymi dywanami. A wujek google też ich nie oszczędził. I zostało zapisane w statystykach, że... Menele lubią sos.
I wydało się. Do dziś nie wiadomo, kto sypnął. Ale co ważniejsze, wciąż tajemnicą pozostaje o jaki sos chodzi? Może być czekoladowy. Na lodach z bitą śmietaną. Albo żeberka pieczone z sosem. I kluskami śląskimi, i modrą kapustą. Gwarantuję, że pójdzie w cycki. Choć pewnie nie tylko. A może po prostu Menele lubią być w sosie własnym? Czyli kisić się w wąskim, sobie tylko znanym gronie? Jedno jest tylko pewne… Menele lubią dobrze zjeść. Zatem, gdyby ktoś natknął się na ten dziwaczny i żarłoczny gatunek w jakiejś kamienicy, niech najpierw rzuca czymś czekoladowym. A później czym prędzej ucieka. Nigdy nie wiadomo, czy w ferworze pracy nie wpadnie na pomysł obmierzenia i Ciebie od stóp do głów.
Cześć jestem Daga i od ponad roku prowadzę bloga www.socjopatka.pl. Z zawodu jestem socjologiem, więc na mojej stronie znajdziecie cykl wpisów „Jak zaplanować własną karierę zawodową”. Jednak oprócz tego poruszam tematy zupełnie odmienne. Od związków, inspirujących osobowości, po modę. Totalny lifestyle z dużą dawką humoru.
Dlaczego baby ciągle drą ryja?
Od jakiegoś czasu bacznie zaczęłam obserwować frazy, po jakich trafią do mnie użytkownicy wyszukiwarek. Najczęściej są to teksty dotyczące relacji damsko-męskich, kobiet, mężczyzn i seksu. Nie wiedzieć dlaczego, ponieważ szczególnie ta ostatnia sekcja jest mi totalnie obca. Na temat seksu napisałam raptem jeden tekst. Ale widać zapotrzebowanie ludzkości na tego rodzaju treści jest, skoro na ten temat poszukują informacji w Internecie. Ostatnio zaintrygowała mnie osoba, którą przekierowało na mojego bloga po wpisaniu w wyszukiwarkę treści dlaczego baby ciągle drą ryja?
Jak zwykle nie kojarzę, abym o czymś takim pisała, więc wychodzę z założenia, że wyszukiwarka Google bardzo mnie lubi i jakąkolwiek bzdurę ktoś w ten Internet nie wpisze, zawsze pokazuje mojego bloga, jako źródło cennych informacji. Jako tą, która na pewno będzie znała odpowiedź na pytanie, które tak dręczy danego osobnika. Domyślam się płci męskiej. Więc nie pozostaje mi nic innego jak na nie odpowiedzieć.
Rozłóżmy je więc na czynniki pierwsze.
BABA – czyli stara kobita, która została już babcią. No wiecie baba, babcia, babuszka. Jegomość nie pyta o kobiety, dziewczyny, nastolatki.
DRZE RYJA – domyślam się, że to kolokwializm określenia „ głośno mówi ew. krzyczy”.
Dlaczego więc te baby ciągle drą ryja?
Ano dlatego, że są stare i głuche! I jeżeli mają to szczęście, że ich partner jeszcze żyje to na 100%, on też ma problemy ze słuchem (i nie tylko!) i ta baba musi na niego drzeć tego ryja, aby ją dobrze usłyszał. To co ,według Was od dzisiaj mają pisać do siebie na kartkach, bo komuś przeszkadza, że krzyczą?
No ciągle drą tego ryja, bo ciągle rozmawiają i mają coś do przekazania. No dajcie, że już spokój tym babinkom. Wy też kiedyś będziecie starzy, głusi i będziecie się drzeć na innych, to znaczy mówić do nich, ale inni będą twierdzili, że się drzecie. Serio.
Obiecuję.
Jestem Dominka i uwielbiam spać. No i wcinać czekoladę też! Ale, że w życiu trzeba robić coś więcej, to dodatkowo wyrażam siebie poprzez bloga, gdzie piszę o zwykłych rzeczach w niezwykły sposób. Znajdziecie u mnie trochę lifestylu, pół litra podróży, dwie łyżki recenzji, szczyptę opowiadań, garść ciekawych linków, a do tego mnóstwo UŚMIECHU!
Pingwiny we Wrocławiu nie pływają
Słowa kluczowe, po których ludzie weszli na headdivided.pl już nie raz mnie zaskoczyły. Zwłaszcza, że często są kompletnie od czapy i porządnie zastanawiam się czemu Google skierował szukającego na mój blog właśnie po tym haśle. Takim najbardziej odjechanym jest chyba fraza, po której osoba weszła na... relację z wycieczki do Wrocławia!
Hmmm, to we Wrocławiu są jakieś pingwiny? Nie wiem, może drepczą sobie gdzieś po wrocławskich ulicach, a to ja coś przegapiłam? Albo może, zamiast zwiedzać nasz polski Wrocław przeniosłam się do jakiegoś innego Wrocławia np. na Antarktydzie? Tylko to nieco podejrzane, bo było tam całkiem ciepło, no i ludzie mówili po polsku! Nie mówiąc już o tym, że jak ostatnio sprawdzałam, gdzie występują pingwiny, to ciocia Wikipedia pokazała mi okolice Antarktydy, południowej Afryki i Ameryki, a nie Polskę, więc co jest grane!?
I tak analizując, przypomniałam sobie, że przecież zwiedzając Wrocław, zajrzałam z Narwanym też do zoo, gdzie z tabliczki dowiedziałam się, że na południowym wybrzeżu Afryki występuje pingwin toniec. Tabliczkę sfotografowałam i wrzuciłam zdjęcia na bloga, zapewne nazywając je "Zoo Wrocław - pingwiny", żebym potem mogła łatwo to znaleźć w galerii.
Obstawiam, że ktoś po prostu był ciekawy czy we wrocławskim zoo są pingwiny i co ważniejsze — czy mają tam dobre warunki, bo jeśli nie, to by chyba nie pływały? Czy można to tak zinterpretować? Bo już mi się pomysły skończyły! Jeżeli ktoś ma inną teorię, wyjaśniającą co autor miał na myśli wpisując "pingwiny nie pływają we Wrocławiu", to niech pisze, chętnie poczytam!
Mam na imię Kinga i prowadzę bloga Zaparzę Ci herbatę. Studiuję lingwistykę praktyczną i copywriting. Nałogowo piję zielone napary, oglądam anglojęzyczne seriale, czytam polskie kryminały. Lubię życzliwych ludzi i sama staram się taka być :)
Jak napisać do wykładowcy o tym, że wymiotowałam?
Jedną z wielu zalet prowadzenia bloga jest komunikacja z Czytelnikami. Ogromną frajdę sprawiają mi komentarze pod postami, aktywność fanów na kontach społecznościowych oraz prywatne wiadomości. Cieszę się, że to, co napiszę, naprawdę do kogoś trafia. Ostatnio zaczęłam się również baczniej przyglądać temu po jakich hasłach Czytelnicy trafiają na bloga. Na początku blogowania to były standardowe słowa/wyrażenia, które rzeczywiście wiązały się z moimi postami: „nauka hiszpańskiego w domu”, „gry ze znajomymi”, „seriale kryminalne”. Z czasem zauważyłam, że trafiają się coraz bardziej oryginalne hasła, a na niektóre z nich zaczęłam nawet odpowiadać w formie osobnych postów albo przez Facebooka. Jednak były i takie, które wprawiły mnie w konsternację.
Kilka miesięcy temu napisałam post o tym, jak grzecznie i z należytą starannością napisać e-mail do wykładowcy. Od czasu do czasu więc, widuję, że ktoś trafia na bloga po wpisaniu w wyszukiwarkę „mail do wykładowcy”, „mail do profesora” i tym podobne. Możecie więc tylko wyobrazić sobie moje zdziwienie, kiedy mniej więcej w połowie stycznia zobaczyłam hasło jak napisać do wykładowcy o tym ze wymiotowalam (pisownia oryginalna).
Cóż mogę powiedzieć, droga Czytelniczko. Jestem zwolenniczką szczerości, również w kontaktach z wykładowcami, ale w tym wypadku zdecydowałabym się jednak na eufemizm i napisała po prostu o złym stanie zdrowia. Jeszcze lepiej, gdybyś dostarczyła wykładowcy zwolnienie lekarskie albo udała się na dyżur i wyjaśniła sprawę. Prawda bywa przereklamowana.
Aneta, blog: www.hey-ho.me. Mam 26 lat i obecnie mieszkam w Wiedniu. Piszę o rozwoju, byciu krągłą babką, samoakceptacji i szeroko pojętych metodach ułatwiania sobie życia. Poza blogiem zajmuję się intensywną nauką niemieckiego, marketingiem i piciem kawy. Mówisz jej hej kochanie
Sprawdzając hasła z wyszukiwarek, które wiodą na mój blog widziałam wszystkie wariacje Hey Ho- co to znaczy you ho (ktoś ma na myśli ‘hoe’ i mówię od razu, że nic dobrego), hej google, het ho, ho, ey ho i tak dalej. Dopiero mówisz jej hej kochanie przykuło moją uwagę. Nigdy nie byłam fanką dawania nicków partnerom. Nie mówiłam kotku, misiaczku, darling, baby. Kiedy chłopak uderzał we mnie zdrobnieniami od razu tłumaczyłam: albo używasz imienia albo w zęby. Po prostu mi to nie leży.
Zastanawiały mnie intencje osoby wyszukującej to zdanie w Google- czy chodziło o wstęp do przedstawienia brutalnej prawdy? ‘Hej kochanie, pamiętasz Weronikę, z którą widziałaś mnie na odpuście w Koziejtrąbce i którą głaskałem po głowie? Tą, o której powiedziałem, że to kuzynka? No, więc…’. Czy ktoś sprawdzał już po fakcie, czemu jego partnerka zeźliła się na dźwięk tego zawołania i przywaliła mokrą szmatą? Może użył tego zawołania w kontekście ‘Przynieś piwo’? Czy ktoś szukał inspiracji na udany podryw, bo naczytał się ‘The Game’ Neila Straussa?
Wreszcie z ciekawości wygooglałam to hasło i okazało się, że moje rozkminy były bardzo nie na miejscu, bo słowa pochodzą z… dosyć wulgarnej piosenki disco polo ‘Adam i Ewa’
Mówisz jej ''hej kochanie'', a kiedy słońce wstanie
Budzi się zapłakana, we łzach przeklina drania.
On szeptał czułe słowa, namiętnie tak całował,
Dziś ma już inną w planie, to skończy się nad ranem..
Według dyplomów: dziennikarka ze specjalnością w edytorstwie tekstów oraz politolog ze specjalnością w stosunkach międzynarodowych politycznych i gospodarczych. Według obecnego angażu: specjalistka ds. marketingu. Według mniejszych lub większych praktyk i doświadczeń: korespondentka (jak to ładnie się nazywało) sportowa, newsmanka, korektorka, reporterka radiowa, trendsetterka, kibicka i blogerka. Na zblogowAny.pl pisze o tym, co ją interesuje (muzyka, film, serial itd.), bawi, śmieszy, pasjonuje (blogosfera!), budzi emocje (sport! Koncerty na żywo!), dotyka (aktualności, polityka); o tym, na czym zna się mniej (moda, uroda i lifestyle) lub więcej (język polski i media.
Czy oglądanie nagich zdjęć to grzech?
Absurdalne i śmieszne hasła, po jakich ludzie trafiają na blogi? Cóż, chyba nie na mój. Być może to kwestia lania wody, co – jak chyba wszyscy zauważyli – uwielbiam robić. Być może – zbyt mało nośnych tekstów. W każdym razie, poza dziesiątkami wyszukań tekstów piosenek (bardzo regularnie stoi pociąg na stacji, choć nie przypominam sobie tego utworu na żadnej mojej playliście), jedyne ciekawsze hasła to te prowadzące do tekstu dotyczącego kontrowersji wokół wystawy sportowych aktów Ewy Bilan-Stoch. O ile czy oglądanie nagich zdjęć to grzech jest tu jak najbardziej na miejscu, bo tekst jest natury nieco religijnej. Podobnie pokazywanie nagich zdjęć żony, bo i o żonie (Kamila Stocha) pisałam, i o pokazywaniu aktów. O tyle chyba wolę nie wiedzieć, gdzie biegły myśli tych, którzy trafili do Świata zblgowAnegopo gole baby bez niczego zdjęcia czy zabawy dla 3 osób. To ostatnie z hasłem rozebrali mnie brzmi szczególnie niepokojąco – nie wiem, czy śmiać się, płakać czy dzwonić na policję. A może wszystko na raz?
Nie ma dla Was swojej puenty. I bez niej jest dość wesoło! Ale jak zawsze zachęcam do dzielenia się przemyśleniami w komentarzach. Disqus przyjmie każde ciekawe hasło z Waszych wyszukiwarek.
Wpisy gościnne to skuteczne narzędzie marketingowe. Jeśli jesteś zainteresowana taką formą promocji na moim blogu, zapraszam do zapoznania się z regulaminem zamieszczonym w zakładce WSPÓŁPRACA.