Wegetariańsko. Po włosku. Na ostro. Cokolwiek, byle się tym publicznie podzielić. Więc gotujesz, pstrykasz i publikujesz. I tak oto powołujesz do życia kolejny blog kulinarny. Jest tylko jeden, mały problem. Same zamieszczanie przepisów nie uczyni z ciebie szefa wszystkich szefów kuchni. Chyba, że dołączysz do mnie.
Promowanie bloga kulinarnego o wyjątkowo ciężki kawałek chleba. Parentingi mają jakoś łatwiej. Wystarczy, że wrzucą na fejsa zdjęcie stopy berbecia, a już im licznik lajków szaleje. A takie fashionistki? Pochwali się jedna z drugą różową pomadką, a ta za pięć sekund niesie się na ustach połowy Polski. A ty męczysz się kobito. Najpierw z zakalcem utaplana po łokcie w mące. Potem ze światłem (a raczej jego brakiem), to znowu z kadrem przybierając postać flaminga (gdy tak na prawdę masz ochotę puścić pawia na zimną już breję). Jednak najgorsze dopiero przed tobą. Wiesz to dobrze. Znasz to uczucie, gdy w końcu wyjdzie ci foodporn, że palce lizać, a usłyszysz co najwyżej Pychotka! (plus śmiechowa emotka, obowiązkowo). Biszkopt opada!
Odkąd pod kopułką zakiełkował mi pomysł na organizowanie akcji kulinarnych, cały czas główkuję czym was tu jeszcze zaskoczyć i zachęcić. A przecież wiecie, że jak chcę, to potrafię nieźle zamieszać. I ta-dam! Powołuję do żucia, tycia i oblizywania paliczków z różowego lukru grupę wsparcia kulinarnego.
BLOGERZY OD KUCHNI. Stój! Nim naciśniesz czerwony krzyżyk w prawym górnym rogu i odejdziesz z myślą
kolejna grupa wzajemnej adoracji i spamu pozwól, że obalę tę przedwczesną i jakże krzywdzącą opinię.
Dlaczego warto dołączyć do grupy wsparcia kulinarnego "Blogerzy od kuchni"?
Zdaję sobie sprawę, że istnieje cała masa grup na facebooku. Sama jestem członkiem kilku z nich. W jednych udzielam się merytorycznie, inne obserwuję z wiadomych tylko mi powodów. Kilka służy mi do promocji i zwiększania ruchu na blogu (głównie wtedy, kiedy są linkowe party i dni zapoznawcze). Jednak żadna z nich nie zadowala mnie w 100%. Dlaczego? Ponieważ dla pewnych osób treści, które tworzę nie są jednakowo ważne jak dla mnie. Zgadzam się, nie każdy musi podzielać pasję do kotletów. Z kolei tam gdzie mogłabym dzielić się swoimi owsianymi przemyśleniami, regulamin zabrania wklejania odnośników do bloga. Jak nie urok, to... ekhm. Stąd
najlepszym rozwiązaniem zdaje się być grupa, w której uzyskam odpowiedzi na nurtujące mnie pytania oraz wymienię wartościowe i merytoryczne komentarze z kimś kto wie ile pracy kosztuje mnie to, co publikuje. Gdzie nie ma miejsca na spam, hejt i zbuki. Nie chodzi też o bezmyślne wklejanie linków do bloga, a o skuteczne promowanie i pomaganie sobie nawzajem. Rozgość się, stworzyłam to miejsce z myślą o Tobie.
Działamy w myśl zasady "maksimum kreatywności i małych przyjemności". Tylko tutaj dobrze się najesz, poznasz mnóstwo fantastycznych blog(er)ów oraz zainspirujesz innych. Oto jakie menu przygotowałam [jeśli macie swoje sugestie, chętnie się z nimi zapoznam]:
Mam smaka na...
Brak Ci pomysłu ma soczewicę? Mąż narzeka, że znowu mielone. W każdy poniedziałek podpowiemy, co możesz ugotować by zabić nudę na talerzu.
Wtorek z socjalem
Dzień hulanki po socjalach. Promujesz się i poznajesz innych.
Środy na widelcu
Środowe link party, w którym zamieszczamy najsmaczniejsze przepisy z minionego tygodnia.
Czwartki na wynos
W tym wątku dodajemy linki do własnych eventów organizowanych na blogu (link party, wyzwanie, akcja kulinarna, konkursy itp.). Informujemy o ciekawych kulinarnych wydarzeniach w okolicy, zniżkach na pizzę, darmowej kawie...
Mamy sposób na niejadka
Dzieci mają mnóstwo sposobów na niejedzenie. Na szczęście my mamy na nie swoje sposoby i w każdy piątek wymieniamy się nimi.
Inspirujące soboty
Znalazłaś ciekawe gadżety do kuchni? A może zainspirowała cię jakaś strona? Nie bądź wiśnią, podziel się linkiem.
Co do gara?
Zdradź swoje kulinarne plany na przyszły tydzień.
Wchodzisz w to czy dalej odgrzewasz kotlety? A jak już wpadasz, to zabierz ze sobą szampana, uśmiech i towarzystwo!