Był taaki tydzień, kiedy chałupa leżała odłogiem, dzieci na przemian jadły parówki i owsiankę, bo matka większość swojego czasu spędzała z blogiem w książkach. Tak, Mesie! Czas Wielkiej Wymiany Książkowej to tydzień bardzo zajęty.
A oto moje podsumowanie.
Dlaczego w ogóle wzięłam w niej udział?
Przecież gdyby przyjrzeć mi się z bliska, to mól książkowy ze mnie taki, jak z koziej doopy trąbka. Ano, właśnie dlatego. Przy okazji
wpisu wiosennego wspomniałam o powrocie do regularnego czytania. Wyzwanie sobie nawet wymyśliłam- przeczytać 6 książek w różnych kategoriach. I pomyślałam, że WWK będzie dobrym miejscem na pozyskanie książek do wyzwania.
Później w
Wiadomościach usłyszałam raport czytelnictwa, który opublikowała Biblioteka Narodowa. Statystyczny Polak w przeciągu minionego roku przeczytał jedną książkę. Czujecie! JEDNĄ KSIĄŻKĘ! Spoko loko luz i spontan, ja na swoim koncie miałam dwie, ale tylko dlatego, że jedną z nich wygrałam w konkursie u Ani Niebałaganki (
Złe matki są najlepsze), a drugą napisała moja koleżanka (
Czarodziejka). Czy to powód do dumy? Oczywiście, że nie!
A po trzecie... wróćcie sobie mem z nagłówka. Zauważyłam, że dla moich dzieci staję się "lewą" mamą z obrazka. Uchowaj Boże!
A teraz konkrety...
Początkowo obawiałam się, że osiem książek do wymiany to trochę za mało, ale koniec końcem udało mi się wymienić ich pięć, co uważam za wspaniały wynik. A moja biblioteczka wzbogaciła się m. in. w dwie pozycje kulinarne, na które od dawna miałam ochotę, czyli
Kuchnia roślinna dla każdego i
Jaglany detoks.Kolejny raz przekonałam się, że gdy nie zapytam, odpowiedź zawsze będzie brzmieć
nie. Dlatego warto pytać, szukać i truć. Dzięki temu czytam właśnie biografię Ani Przybylskiej (dziękuję Izabela Damse!).
Jako mama, która z każdych zakupów dla siebie wraca z torbami rzeczy dla dzieci, tutaj czułam się, jak wyrodna matka. Może następnym razem warto pomyśleć o jakiejś special edition dla najmłodszych? Jakby co chętnie pomogę, Madzia i Daga słyszycie?!
Jeśli miałabym wskazać jakiś minus, to czas akcji. Jakimś cudem tym razem dzieciaki mi dłużej pospały. Co innego ja, która już od szóstej oka nie mogłam zmrużyć. Ale i tak uważam, że niedzielny poranek na akcje, w której liczy się czas, nie jest najlepszy. Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że takiego, który by każdemu pasował, nie będzie.
Owsianka i Kawa