"Blac Ice" tu, "Black Ice" tam... Wszędzie "Black Ice".
O co chodzi w fenomenie tej książki? Dlaczego jest o niej tak głośno?
Orcia siada sobie na kanapie w niedzielny wieczór, odpala telewizor i co... reklama "Black Ice", a dokładnie empiku. Następnego dnia idzie do kina i co widzi? TAK, reklamę tej samej książki.
Książkę przeczytałam i ja. Pozwolę sobie nie pisać super profesjonalnej pełnej recenzji. Podzielę się jednak z Wami moimi odczuciami względem tej pozycji.
Jak część z Was wie, autorkę Becce Fitzpatrick miałam okazję poznać osobiście. Przeprowadzałam wywiad. Super fajna kobieta, lubię jej serię Szeptem - od tego zaczęła się moja przygoda z książkami. Już wtedy zaczął się szum związany, z nową książką. Koniec paranormali w wydaniu Fitzpatrick. Cóż, wydaje mi się to dość dużą zmianą. Jak widać da się.
Fabuła opowiada o młodej Britt, która postanawia wybrać się na wyprawę w góry. Zabiera ze sobą swoją przyjaciółkę. Obie lądują w środku piekła. Takiego nieco hardcorowego i całkiem realnego dla zwykłego zjadacza chleba. Nic nie chce jej pożreć, ani wyssać na rodzynkę, ewentualnie tylko udusić. Umrzeć z rąk przystojniaka? Hmm... kuszące, ale jednak nie.
Obie bohaterki irytowały swoją nieodpowiedzialnością. Mamy śnieżycę, zawieruchę - nie da się jechać dalej. Opuśćmy auto, idźmy przez las! A co TAM! Ryzykujmy swoje życie pakując się do domku nieznajomych ludzi. Oj, tutaj zabolało. Jak można być tak nierozsądnym? Britt jednak okazała się niegłupią dziewczyną, zaczęła kojarzyć pewne fakty i wtedy... zrobiło się gorąco!
Fitzpatrick nie straciła na warsztacie, Jej poprzednie książki były napisane językiem bardzo prostym, niemęczącym, obfitującym w liczne dialogi. Chwilami bardzo naiwne rozmowy między bohaterami przyprawiały mnie o ból zębów. Było tak słodko, że aż próchnica. W "Black Ice" nie ma miejsca na przesłodzone szczebiotanie nastolatków. Nie pasuje to nawet do koncepcji książki. Sama akcja dość szybko gna i zamyka nas w świecie gór Teton. Aczkolwiek dzieje się tak dużo, że chwilami miałam ochotę wrócić do poprzedniej strony, aby upewnić się, że nic nie pominęłam.
Troszkę bałam się wplecenia w tę historię wątku romansowego. Nie uniknęliśmy tego i tym razem, ale Autorka jest przecież mistrzynią tego gatunku, więc można było się tego spodziewać. Nie był on jednak nachalny i dominujący. Nie było źle, a wręcz przyjemnie. Książka warta uwagi. Jestem jej fanką. Jeśli miałabym osądzić czy podbije serca czytelników, to zdecydowanie tak!
P.S. Idą święta! To super pomysł na prezent.
Mam dla Was jeden egzemplarz tej książki. Napiszcie jaki prowiant zabralibyście na wyprawę w góry! ;) Książa poleci do autora najbardziej kreatywnego komentarza! Czas do 18.12.2014 r.