Nie jestem typem dziewczyny, która od dziecka marzyła o ślubie. Nie wybrałam swojej weselnej sali w wieku 10 lat, nie miałam projektu sukni 3 lata później. Kiedy byłam mała, to uwielbiałam w wyobraźni przenosić się w różne odległe krainy i bajkowe sytuacje, ale jakoś nigdy nie było w mojej wyobraźni przesadnie dużo (jeśli przesadnie dużo to eufemizm dla wcale) kadrów ze ślubem, weselem, obrączkami i pierwszym tańcem przy blasku świec. Nie zrozumcie mnie źle, nie uważam, żeby snucie planów o swoim ślubie było czymś złym. Ja po prostu nigdy nie miałam takich zainteresowań.
W 2014 nadszedł czas naszych zaręczyn i w temacie rozwijania wizji wesela w zasadzie niewiele się zmieniło. To znaczy zaczęłam nosić pierścionek (choć nie zawsze i ściągam go zaraz po przyjściu do domu, żeby nie przeszkadzał w codziennych czynnościach), stworzyłam nową tablicę na Pintereście i… to by było na tyle. Nie wiedziałam, że rok później sytuacja nabierze rozpędu i sprawi, że temat wesela będzie zajmował sporo czasu. A mnie samej przyniesie sporo radości (a czasami mielenia brzydkich słów pod nosem, ale nie da się tak tylko pozytywnie, nie jesteśmy tu wszyscy specjalistami od coachingu :D).
Jest jednak kilka takich zdań (które pojawiły się w mojej głowie) i opinii (zasłyszanych od innych), które z pozoru wydają się najszczerszą prawdą, a potem weryfikujecie je jako równie prawdziwe co nowe usta Kim Kardashian. Ale są też takie, które choć brzmiały nieprawdopodobnie, to są najszczerszą prawdą.
Mamy jeszcze czas
Jeśli (tak jak my) planujecie ślub z dużym odstępem czasu od momentu zaręczyn (u nas to 2 lata), to w głowie pojawia się myśl, że zostało jeszcze całe mnóstwo czasu. Z tym poczuciem łączą się dwie rzeczy. Nie ma czegoś takiego jak dużo czasu w przypadku rezerwacji sali i zespołu muzycznego. Zwłaszcza, jeśli pobieracie się w okolicy mniejszego miasta i nie ma ich tam aż tak wiele. Zarezerwowaliśmy salę 23 miesiące przed datą ślubu. A i tak otrzymaliśmy po 3-4 tygodniach pytanie, czy nie możemy zmienić tej daty, bo innej parze bardzo na tym weekendzie zależy (nie mogliśmy, nie jesteśmy wrednymi wydrami, ale data jest idealnie blisko rocznicy naszego związku i rocznicy zaręczyn). Zespół, który wybrałam jako pierwszy, miał zarezerwowany termin na 2016 roku już pod koniec 2014. Warto więc myśleć o takich rzeczach już na samym początku.
Druga rzecz związana z poczuciem ogromu czasu to fakt, że nagle któregoś wstajecie rano, uderzacie się otwartą dłonią w czoło i mówicie: o cholera, to już w tym roku! Tak, miałam tak 2 tygodnie temu. Od tego czasu staram się nadgonić ze wszystkimi weselnymi sprawami, bo z myśli „duuużo czasu” przeszłam do myśli „ranyboskie, nie zdążymy” 
Nie da się urządzić wesela tanio
Branża ślubna jest straszliwie nadmuchana, jeśli chodzi o ceny. Dlatego w większości przypadków nie warto decydować się na pierwszą osobę, do której wyślecie pytanie o ofertę. Porównajcie kilka ofert, zawsze (!) dopytujcie o szczegóły i wzór umowy i dopiero potem podejmujcie decyzję. Natomiast przeświadczenie, że ślub to musi być gigantyczny wydatek, to nieprawda. W przypadku organizacji wesela „sky is the limit” i jeśli chcecie mieć występ śpiewaczki operowej z Wiednia, suknię od Marchesy albo Diora, salę weselną w pałacu, a tort o wysokości 7 metrów i wyglądzie pałacu, to oczywiście możecie to mieć. I to na pewno będzie kosztowało majątek. Trudno też oczekiwać, żeby imprezę weselną na 120 osób, które muszą zjeść, pobawić się i mieć nocleg, zamknąć w budżecie 5000 zł. Jednak tylko od Was zależy, ile wydacie na wesele. My podjęliśmy decyzję, że są elementy, które w naszej opinii nie są warte wydawania nadmiernych pieniędzy albo nas na nie nie stać (m.in. zrezygnowaliśmy z ekipy filmującej). Każdy ma inne podejście i jest w stanie zaoszczędzić na innych rzeczach, ale nie dajcie sobie wmówić, że organizacja wesela od razu równa się gigantycznym kosztom.
Nie da się wszystkim dogodzić
A w innych sytuacjach życiowych da się wszystkim dogodzić? To jasne, że stryjenka Józia może się obrazić, jeśli nie pozwolicie jej zaśpiewać „Ave Maria” solo w kościele, a brat dziadka zrobi awanturę, odmawiając siedzenia przy jednym stoliku z przyrodnią siostrą babci. Możliwe, że w czasie wesela komuś nie spodoba się muzyka. A na 7 miesięcy przed weselem rodzice z jednej albo drugiej strony uprą się na jakiś element wesela, który będzie Wam kompletnie nie po drodze. Ja uznaję, że takie rzeczy mogą się zdarzyć (choć z zachwytem śledzę przebieg naszych przygotowań, bo ustalenia w 95% przypadków idą nam gładko i bez niepotrzebnych skoków ciśnienia), ale w żadnych stopniu nie warunkują tego, czy wesele będzie udane albo tego jak Para Młoda będzie je wspominać. Będziecie mieć udane wesele i będziecie je wspominać ze wzruszeń z bardzo prostego powodu: obydwoje będziecie pięknie ubrani, zakochani, szczęśliwi i będziecie na imprezie kręcącej się wyłącznie wokół Waszej dwójki. 6 sierpnia wezmę ślub z moim najlepszym przyjacielem, miłością mojego życia i facetem, który znaczy dla mnie więcej niż ktokolwiek inny. I naprawdę nic innego się nie liczy 
Żeby wynająć salę, wystarczy podpisać umowę
Zasadniczo tak właśnie myślałam. A potem zajrzałam do Internetu i okazało się, że przed podpisaniem umowy powinnam zadać jakieś 127 pytań właścicielom sali i menadżerce od cateringu. Czułam się jak kretynka, idąc na spotkanie z kartką zadrukowaną pytaniami o liczbę kieliszków, ceny pokrowców na krzesła, bo wydawało mi się, że menadżerka mnie wyśmieje. Okazało się, że pytało ją o to samo 100% panien młodych przede mną. A ja sama dowiedziałam się mnóstwa rzeczy. Więc tak – zadawajcie pytania. Dużo pytań. Zanim podpiszecie umowę.
Będziesz wiedzieć, kiedy znajdziesz „tę” suknię ślubną
To zdanie brzmiało dla mnie zawsze trochę jak z hollywodzkiej komedii romantycznej. No niby wszystko ładnie, pięknie, ale serio?! Co więcej wszyscy wokół powtarzali, żebym nie przywiązywała się do żadnego konkretnego modelu, bo zwykle okazuje się, że wyobrażenia a rzeczywistość to spora rozbieżność. Już jakiś czas temu zdecydowałam, że moja sukienka będzie polskiej marki. Po kilku tygodniach oglądania zdjęć padło na BOSO. Wypisałam sobie modele, które najbardziej wpadły mi w oko, umówiłam się z Sonią (1 z właścicielek) na przymiarki w Krakowie i pojechałam. Na miejscu okazało się, że sukienka, którą wybrałam ze zdjęć jako idealną, leży na najgorzej. Jest piękna, ale zupełnie nie dla mnie. Za to w momencie, kiedy założyłam jedną z tych, których w ogóle nie brałam pod uwagę wcześniej – WOW. Nie spodziewałam się, że nagle poczuję się, jakby mnie ktoś uderzył ciężkim narzędziem w głowę. Ale potwierdzam: poczujecie, że to ta, jedyna, właściwa.
Czuję, że jeśli chodzi o prawdy i weselne mity, to jeszcze kawałek drogi przede mną (w końcu zostało jeszcze 6 miesięcy). Mam nadzieję, że weselne tematy moim okiem przypadną Wam do gustu. A przede wszystkim – będę wdzięczna za wszystkie porady i Wasze doświadczenia! Chcę poznać Wasze historie
W następnej części cyklu możecie się spodziewać moich rozważań, czy wesele powinno być bardziej dla Pary Młodej czy dla gości.
Artykuł Prawda czy mit – co mnie zaskoczyło przed ślubem? pochodzi z serwisu Blog o prawie samych przyjemnościach.